Oglądasz wypowiedzi znalezione dla frazy: Mickiewicz Dzieła
Temat: Poloniści: matura była zbyt łatwa
Dziękuję za wyczerpującą polemikę. Pozwolę sobie odnieść do kilku
tez Pani odpowiedzi.
Otóż jak napisałem brakuje mi podstawowej dyskusji czym ma być nauka
przedmiotu pod nazwą "język polski". Czy ogólnie nauką umiejętności
twórczego używania naszego jezyka? Czy nauką o hitorii literatury
polskiej, a może również światowej? Czy też może jak chcą niektórzy
lekcjami patriotyzmu? (cokolwiek miałoby to oznaczać). Dopiero po
uzgodnieniu tegoż można okreslić jak ma wyglądać egzamin
sprawdzający "dojrzałość" z tego przedmiotu. Tyle ogólnego
odniesienia, a teraz do szczegółów.
Pisze Pani .. "Nauka języka polskiego polega również na logicznym
interpretowaniu utworów. Nie w kwestii "co autor miał na myśli", ale
by nie dopuścić do dowolnego, nielogicznego i bezwiednego
interpretowania światowej literatury."
Pozwolę sobie nie do końca się z tym zgodzić. Jeśli tylko
interpretacja ta będzie strukturalnie spójna niech nawet idzie "w
poprzek" ustalonym kannonom rozumienia
dzieła. Jeśli maturzysta w
sposób nawet dowolny :D ale spójny wyprowadzi tezę że Konrad
Wallenrod był bohaterem "pozytywistycznym" dowiedzie tym samym
umiejetności posługiwania się mową ojczystą. A że wbrew autorytetom?
Przyjdzie jeszcze niestety czas gdy będzie musiał przed
autorytetami zgiąć kark.
I dalej pisze Pani "Owszem, opisywanie najbanalniejszych tematów
przez ludzi umiejętnie potrafiących to robić jest rzeczą ciekawą, i
wywody ów ludzi są po prostu interesujące, tak czytanie, słuchanie
wypowiedzi maturzysty, który oprócz braku talentu pisania,
ograniczony jest również nieznajomością lektur, brakiem logicznego
rozumowania, może okazać się z koszmarem intelektualnym"
Zgadzam się w 100% :D. Maturzysta taki nie powinien otrzymać
świadectwa maturalnego i tyle. Ktoś kto choćby przeczytał wszystkie
dzieła naszych wieszczów narodowych a nie potrafi wypowiedzieć się
sensownie, spójnie i logicznie na piśmie nie zasługuje na świadectwo
dojrzałości z języka polskiego. Bo po prostu nie potrafi się tym
językiem posługiwać (pisemnie).
"Pamiętajmy, że egzamin ten nie jest niezbędny w życiu człowieka, to
egzamin dojrzałości, niech więc przystępują do niego ludzie dojrzali
intelektualnie, wypowiadający swobodnie swoje zdanie, ale również
znający własną historię, kulturę i literaturę"
Mam podobne zdanie z tym że od hitorii mamy oddzielny przedmiot. Ale
uważam również że po to mamy cenzury na koniec każdego roku aby nie
przepuszczać uczniów nie znających wymaganego kanonu.
"Nie bądźmy ignorantami! Dlatego, na Boga, zastanówmy się również
nad tym, aby nasze kochane dzieciaki miały jednak coś w głowie, aby
jednak zmuszone byłby od czasu do czasu przeczytać coś, co zostało
okrzyknięte przez literatów "
dziełem", aby oddały hołd Panu
Mickiewiczowi, który jednak wielkim człowiekiem był, i aby na koniec
potrafiły rozmawiać o wszystkim i niczym, ale przede wszystkim o
tym "wszystkim". Życzę Wam kochani maturzyści zrozumienia
literatury, ale też zrozumienia romantycznych Polonistów, którzy
marzą o młodych, myślących i ambitnych kolejnych pokoleniach."
Aczkolwiek prczeczytałem sporo
dzieł Mickiewicza nie uważam aby
wielkim poetą był. Człowiekiem zapewne tak, ale za poetę uważam go
jedynie sprawnego. Ale to oczywiście rzecz gustu i nie mnie się
targać na polskie świętości.
Na koniec, podzielam to marzenie romantycznych Polonistów. Życzyłbym
sobie jedynie aby Ci Poloniści wyszli poza ciasny czasem sposób
pojmowania swojej roli, misji. Aby czasem zwrócili uwagę na
podstawową rolę języka - komunikację.
Pewnie coś przekręcę ale przytoczę :D ... "Aby język giętki
powiedział wszystko co pomyśli głowa" ... i to jest moim skromnym
zdaniem podsatwowy cel nauki języka polskiego.
Pozdrawiam
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Średniowiecze - nie takie ciemne
Plato -
Odnośnie ludzkiej natury sam wysunąłem zastrzeżenie, że być może w słowach raczej możemy szukać pewnego typu umysłowości, niż ogólnej natury ludzkiej. Znane mi są bowiem zastrzeżenia o jakich wspominasz i inne np. pewna społeczność indiańska operuje kategoriami, w których bardzo trudno jest wyrazić myśli dla nas naturalne (chodzi o inne rozumienie czasowości i przestrzeni); w ogóle np. ludy pierwotne cechuje np. to że jednostka w pełni zapamięta żeglugę po danej rzece, wie jak płynąć kiedy płynie, ale nie potrafi spojrzeć na tę swoją wiedzę w kategoriach mapy, topografii, w kategoriach zobiektywizowanych etc.
Niemniej nie jestem pewien pełnej konkluzywności takich zastrzeżeń. Wystarczy sięgnąć do "Traktatu o historii religii" M.Eliadego, czy "Symboliki zła" P.Ricoeur'a, albo właśnie do wspomnianych "Kategorii kultury średniowiecznej" A.Guriewicza, ażeby stwierdzić, że pojmowanie świata i sposób komunikowania bywa odmienny, ale przy odrobinie wysiłku daje się uzgodnić na głębszej płaszczyźnie. To jak z gatunkiem literackim: i w powieści realistycznej i w romansie rycerskim wyraża się miłość, różnymi środkami, ale tę samą miłość; różne są akcenty, różne sposoby obrazowania, ale mówi się o tym samym i w obu przypadkach można o miłości pisać tanio i płytko, jak i głęboko i ze zrozumieniem. Pewne odczucia i typy pobudzeń są niezmienne. Wrażenie "podejrzenia" występuje w każdej umysłowości, wrażenie "rozpadu" czy "porządkowania" jest powszechne. Takie właśnie formalne aspekty myśli są wszędobylskie i język to wyraża. I nie jest istotne, że jeden inaczej uporządkuje byty napotykane w świecie, niż drugi - istotne jest to, że i jeden i drugi
ma idee porządku i porządkuje według zasady. Chyba nie istnieje kultura pozbawiona takiej czy innej muzyki (choćby czystych rytmów), a właśnie muzyka cieszy nasze zmysły formy.
Weźmy np. wspomniany w "Kategoriach..." motyw wierzeń, że na końcu tęczy według ludów skandynawskich żyją pewne istoty, tak jak w szczytowym punkcie tęczy i na początku. Dla kogoś kto nie myśli będzie to przykład głupoty tych ludów i ich prymitywizmu. Czy rzeczywiście? Czy w tym przekonaniu nie wyraża się pierwotna intuicja, że byt, istota jest funkcją środowiska w jakim żyje i operuje według własności tego środowiska i w jego obrębie?; czy nie jest to praintuicja niszy ekologicznej, praintuicja odmiennej przestrzeni, która rządzi się swoimi prawami? Por.
dzieła Mickiewicza oparte o słowiańskie Legendy (np. Świtezianka)
Z takich intuicji powoli wyrasta, sublimuje się, obiektywizuje myśl naukowa. To nie jest głupia intuicja, to jest niezmierne bogactwo sensu. I na poziomie takich intuicji obserwujemy podobieństwa na całym świecie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że kulturoznawstwo nie dlatego jest takie interesujące, że widzimy jak różny może być człowiek, ale dlatego, że po pewnym czasie zaczynamy dostrzegać, że pod tymi różnymi działaniami, zwyczajami, wierzeniami z których wiele na początku nas wręcz oburza, zaczynamy dostrzegać te same intuicje, proste uczucia, elementarne myśli, z których sami wyrastamy. I to jest 100% prawda. Mity w ogóle są niezwykle pouczające i kto jak kto, ale właśnie student filozofii powinien mieć tutaj otwartą głowę i pochylać się z zainteresowaniem. No chyba, że Ty z tych studentów, co to klapki na oczy i tylko filozofia analityczna.
Pozdrawiam
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Pierscien i jego Druzyna - male spoilery
Zbigniew Toroński:
Depilator:
[...]
Wrocilem do swojego pierwszego postu i jednak podtrzymam takze
zarzut krwawosci. Uswiadomilem sobie, ze film mi sie dluzy w
momencie walki druzyny z trollem. Poniewaz walka trwala i trwala,
troll odnosil kolejne rany przy kazdej wydajac ryk bolu, uznalem
ze calosc jest nazbyt krwawa.
To była walka z dużym [spasionym ;)] ucieleśnieniem Zła. Była to wyjątkowo
paskudna postać i wyjątkowo długa - przy tym oczywiście brutalna jak każda -
walka. Ale nie "krwawa". Chyba, że "krwawym" nazwiemy również Key Largo czy W
samo południe ;).
Zdecydowanie jestem za skroceniem, niektorych, jak to okresliles scen
dynamicznych, a nie wycieciem ich calkowicie.
To jest opowieść o bohaterstwie i to opowieść dla masowego odbiorcy ;),
zatem to bohaterstwo musi być pokazane w atrakcyjny sposób, a mało jest tak
atrakcyjnych zjawisk jak przemoc której nie jest się ofiarą ;). Na herosów w
typie Woody Allena nie ma specjalnego zapotrzebowania (chociaż sam nie wiem
czemu? :P).
[...]
Mozna chyba zaryzykowac twierdzenie, ze
film najlepiej odbieraja zdeklarowanych tolkienowcy (tolkienisci) i Ci,
ktorym
jego nazwisko niewiele mowi.
Znałem zakończenie i chociaż nie jestem fanem w żaden sposób mi to nie
przeszkadzało ;). Poza tym ocenianie filmu w oderwaniu od ekranizowanego
oryginału jest nie tylko możliwe, a czasem nawet wskazane ;). Nie musisz znać
książki by mówić o Fight Clubie. Nie musisz znać opowiadań Sapkowskiego by
ocenić Wiedźmina a'la Szczerbic a oceniając szczerbicowego potworka nie można
nic powiedzeć na temat opowiadań :)).
| Mickiewicz napisał wielkie dzieło, z którego Wajda zrobiła
| drugorzędny Teatr TV. Smutne.
Nie zgodze sie. Wydobyl z dziela Mickiewicza (powszechnie
uznawanego za osiagajacy szczyty nudy) humor i dynamike,
zapodajac nam iscie fredrowska interpretacje. Teraz wiemy,
ze robil przymiarke do Zemsty. ;-)
Ja z kolei nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim ;)). Przede wszystkim
ze "szczytem nudy" w Panu Tadeuszu, po drugie z "wydobyciem" przez Wajdę humoru
i dynamiki, po trzecie że Wajda zrobił drugorzędny Teatr TV. IMO Wajdzie udało
się nie spaskudzić dynamiki i humoru oryginału, który z nudą ma tyle wspólnego
co Woody Allen z walką na miecze ;), można było nakręcić to lepiej (z większą
perspektywą, z większą refleksją) - ale nie było to tak złe jak pisze
Depilator. Dobry film, niezła ekranizacja.
[...]
W kilku postach znalazlem utyskiwania na zbytnie skoncentrowanie
sie Jacksona na watkach nazwijmy to militarnych przygód druzyny.
Byc moze w załozeniu mialo to zdynamizowac akcje. IMO niepotrzebnie
ja opoznialo. Gdy znasz wynik dowolnego zmagania nie jest juz ono takie
emocjonujece.
No tak, ale... ;) Ruch Vigornego Morgensterna w scenach walki z Nazgulami
był po prostu taneczny - dla mnie jest dużą przyjemnością zobaczyć scenę walki
z zastosowaniem 'europejskiego' zestawu narzędzi BEZ silnie zaakcentowanego
udziału choreografów azjatyckich. Zresztą ogólnie nie odczułem nadmiaru scen
walki.
| Fight Club jest świetny, ale czy dobry jako kontrprzykład? Ja w ogóle nie
| zapamiętałem humoru w tym filmie, odebrałem go na troche innym poziomie.
Fight Club bez humoru? To jak truskawki bez cukru :).
[...]
Starozytne eposy sa
zrodlami naszej cywilizacji. Pozniej mamy do czynienia juz tylko z ich
przetworzeniem, nieraz moze i odkrywczym i zaskakujacym ale jednak
przetworzeniem. Dlaczego wiec nie mamy siegać do zrodel?
Po pierwsze trochę to niezgrabnie brzmi "eposy są źródłami cywilizacji", po
drugie LOTR jest właśnie sięgnięciem do 'źródeł'.
| Marks tez mial swoja wizje historii. I co? Kto ja dzisiaj bierze na
| powaznie?
| WO na przykład. A ta wizja nie była wcale głupia i mozna jej nawet bronić.
| Oczywiście była nadmiernie uproszczona, ale niektóre jej elementy są wciąż
| całkiem aktualne.
:))) Nie tylko WO, całkiem sporo innych ludzi traktuje koncepcje Marksa
powaznie. A sam WO jest i tak tylko marksistą-gawędziarzem ;))).
A powazniej to uwazam, ze proba instrumentalnej interpretacji historii po to
by odkryc uniwersalne prawa umozliwiajace stworzenie systemu majacego
zapewnic szczescie calej ludzkosci to gorzej niz utopia - to naduzycie!
Tego nie ma w "koncepcji Marksa" ani tym bardziej w jego "wizji historii".
Co do Matrixa, może rzeczywiście poczekajmy na ciąg dalszy ;))).
Monkbert
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: "humaniści" i "jajogłowi"
Newsuser "Roman Werpachowski" <"r o m a nNOSPAM"@theta1.cft.edu.plwrote
...
On the Thu, 19 May 2005 01:02:34 +0200, Stanislaw Sidor wrote:
| Newsuser "Roman Werpachowski" <"r o m a nNOSPAM"@theta1.cft.edu.plwrote
| ...
| Skąd ty takie informacje masz? Bo moja babcia jest specjalistką od
| Mickiewicza, i nigdy nie słyszałem od niej, żeby ktokolwiek "poprawiał"
| językowo poezje Mickiewicza. Jakieś ploty powtarzasz. Mickiewicz miał
| fatalny charakter pisma i naleciałości kresowe, to fakt.
| A widziales te rekopisy?
| Byles w Instytucie? Rozmawiales tam z kims? :)
Widziałem wydania. Nie pamiętam, żeby było jakoś szczególnie dużo błędów
ortograficznych, czy literówek (trzeba pamiętać, że wtedy pisownia
polszczyzny trochę się różniła od naszej).
Rzecz idzie o brudnopisy-rekopisy, a nie o to, co szlo dla drukarni.
A "transliteracja" mickiewiczowska ... co to wlasciwie znaczy?
Juz pisalem - zyl on w rejonach, gdzie mieszaly sie ze soba jezyli i kultury
wielu narodow slowianskich, na codzien slyszal wiec wiele gwar jezykow i
rowniez polski jezyk byl 'kresowy' a w dodatku jako wyksztalcony czlowiek,
znal jezyki zachodnie (lacinskie z pewnoscia) wiec nie mozna powiedziec, ze
poslugiwal sie JEDNYM jezykiem w 100%.
| A "nalecialosci kresowe" to wlasnie jeden z przyczynkow mijania sie z
| oficjalna polszczyzna. Fleksja mu sie ... zajaczkowala z rosyjska :))
| ale po korekcie juz lecial dalej ...
Jezu, tak samo jak Piłsudskiemu i każdemu Polakowi z kresów. Posłuchaj
sobie kiedyś jak mówi korespondentka TVP z Wilna, albo Polacy z
Białorusi.
Nalecialosci o ktorych piszesz, to glownie intonacja i "melodyka" jezyka, a
rzadziej gwara, czy ... wrecz odmienna od oficjalnej fleksja (np. jak
slaska).
W przypadku Adasia ... coz ... nie wszysko, co napisal pasowalo do jezyka
polskiego, ktorym wladala Kongresowka, wiec nieco korekt bylo wymagane ...
Oczywioscie nic mu nie ujmuje ze wspanialego rzemiosla poetyckiego, bo
przeciez on nadawal osobiscie finalny ksztalt swym dzielom, ktore w warstwie
jezykowej sa po dzis dzien piekne i kunsztowne.
| Polecam sie wybrac tam i popatrzyc (z pomoca oka kustosza i znawcy).
A ty tam byłeś?
Bylem.
| Ja nie o wersji finalnej rekopisu, ale o rekopisach posrednich.
*Pośrednie też wydano*. Zajrzyj sobie chociaż w księgarni do tego
wydania Dziadów o którym pisałem. Pełno skreśleń i poprawek, bo to
brudnopisy.
I co? Bezbledna polszczyzna pisane? Nie ma ortow? :)
| Zapytaj babci, kto Mickiewiczowi przeprowadzal korekte polszczyzny ...
| chyba, ze ona tego nie wie ... bo Wieszczem byl i koniec - co nie
| pozwala na krytyke.
Nie, faktycznie, czołowa specjalistka od edycji dzieł Mickiewicza wie na
ten temat mniej od inżyniera z pl.sci.fizyka ;-)
To jest tzw. "legitymizacja pogladow", ktora wprowadzasz. :)
Jesli profesor matematyki mowi, ze 2+1=5 to wiekszym zafaniem go sie
obdarza, niz robotnika budowlanego, ktory jest zdania, ze 2+1=3 ;)
Ale spokojnie ... nie chce przez to powiedziec, ze babcia sie myli :) Moze
tylko ma swoje poglady ... ustalone :P
Ja juz nauczylem sie nie wierzyc autrytetom - ani w dziedzinie scislej, ani
w dziedzinach uwazanych za 'humanistyczne". Wszedzie po dostatecznie dlugim
czasie mit przykrywa stan faktyczny, o ile nie ma wciaz mlodych
niepokornych, ktorzy zadaja niewygodne pytania i grzebia sie w zrodlach :)
... przez co odkurzaja historie.
Adam Mickiewicz to nie tylko przedmiot badan literackich - to wrecz symbol
narodowy i nie ma obecnie chyba czlowieka, ktory by sie odwazyl negatywnie o
nim wypowiadac - mowa o czlowieku z kregow profesjonalnych, a nie fizyka czy
matamatyka albo ... tfu ... inzyniera :)
Jeżeli chodzii ci o to, że wydawca robił korektę, to każdemu autorowi
robią korektę i teraz. Spytam się babci, jak duże były ingerencje
wydawców.
Nie o wydawcow pytaj, ale o "towarzyszy", ktorzy czytali jego beta-rekopisy
zanim uzanal, ze jest to stan finalny.
Ja nie upatruje w tym niczego zlego - takie czasy byly, ze jezyk polski nie
byl wtedy nosny, jesli ktos myslal o europejskiej karierze, ale byl bardziej
nosny niz litewski, bialoruski czy ukrainski i tak jak Milosz - piszac po
polsku otwieralo sie sobie w tamtych czasach dosc szeroki rynek czytelnikow,
a chodzilo nie o kmiotow, ale o *arystokracje*.
Krytyka Mickiewicza jest jak najbardziej dopuszczalna w historii
literatury, ale nie poprzez powtarzanie niczym nie ugruntowanych plotek,
które w dodatku właściwie nie są krytyką (bo co to za krytyka, że ktoś
robił błędy w brudnopisach)?
Ale czy ja krytykuje?
Ja przekazuje tylko fakty, z ktorymi sie zapoznalem - ciekawostki bym
powiedzial, ze tak wybitny poeta nie koncentrwl sie jedynie na
"technikaliach jezykowych", a raczej na estetyce, uczuciach i tresci.
Gdybu napisal "xsiedzowi Robakowi" i kazano mu poprawic na "xsiedzu
Robakowi" ... dostosowalby w mig reszte rytmu, ekspresji ...
Wolno spytać:
1. kto mianowicie robił tę korektę?
2. w jakich źródłach to wyczytałeś?
Odsylam do Instytutu Polskiego w Paryzu - do zrodel. :)
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Spadkobiercom Narodu. (Andrzejkowi)
Spadkobiercom Narodu. (Andrzejkowi)
Spadkobiercy
Niektorzy narzekaja ze zbyt lekko dzis mozna byc nazwanym antysemita. Czasami
prawda czasami nie, bo wedlug mnie na ogol zasluzone. Ta na szczescie rzadka
odmiana rasisty - ekstermista podnoszacy reke w "Ave Hitler" - wie co robi - on
nie bedzie protestowal gdy nazwiemy go antysemita.
Ta druga a bardziej powszechna odmiana "antisemiticus plugaris" nawet nie wie
ze czyni antysemickie uwagi, broniac sie "no bo przeciez wszyscy tak mowia".
Srednia trzy kawaly o Zydach na statystyczne przyjecie jest przeciez norma bez
ktorej nie moze sie odbyc dobra zabawa. Tata dowcipkowal, mama i ciocia, a
babcia to pamieta jak Zydzi... i tu dokladny i krwawy opis jak Zydzi
produkuja mace.
Gdy w ferworze i irytacji z powodu bzdury nazwe kogos "idiota", otrzymuje
zwykle odpowiedz "sam jestes idiota" - i rozmawiamy dalej. Sa jednak wypadki
gdy slowo "idiota" jak niebianski klucz budzi na nowo historie, wstrzasa
przodkami, otwiera muzea, trzesie pomnikami
- "rzucam" idiota i slysze w odpowiedzi "obraza Pan honor Polaka, Polske Pan
szkaluej"
Okazuje sie bowiem ze nieswiadomie nazywajac Pana Jozka Z. "idiota" obrazilem
czlowieka ktory jest kwintesencja polskiej tradycji, uosobieniem tego co
najlepsze w Polsce i Polakach. Dziwne bo na ogol pare prostych pytan nawet z
Mickiewicza odslaniaja niepokojaca pustke. Nie mam jednak wyboru, mam
doczynienia ze SPADKOBIERCA polskiej martyrologii a w tym:
- Katyn, Sybir, Powstanie Warszawskie, Monte Cassino i Tobruk.
- To spadkobierca Norwida, Kochanowskiego, Sobieskiego pod Wiedniem, walki z
germanizacja, a w szczegolnosci Drzymaly,
- spadkobierca kiedza Skargi i Jagiellonow.
- Jozek Z. to Kmicic, Wolodyjowski i Jagienka w jednej osobie,
- to kolumna Zygmunta, labedzie w Lazienkowskim parku, pszczolka Maja i dropsy.
- To trebacz marjacki, dzwon zygmuntowskiej kaplicy, swieze bulki z maslem i
cud na Nowolipkach.
Czujac ze zaraz zostane okrzykniety "antypolakiem" wycofuje sie rakiem majac
jednak ciagle wrazenie ze jednak rozmawiam z "idiota". Wycofuje sie jednak, bo
z gory wiem, ze wykazanie Jozkowi K. pewnych brakow w rodzimej histori i
literaturze doprowadzi niechybnie do posadzenia mnie nie tylko
o "antypolonizm", ale do znecanie sie nad kotami - "wykrecanie kota ogonem", ze
choc nie jest to polska tradycja Jozek K. wykaze sie nagle swietna znajomoscia
obcej sobie kultury i zamiecie mna podloge posadzajac o "talmudyczene
myslenie".
Kompletnie skonfudowany wycofuje sie przeklinajac sam siebie w duchu zem nie
dojrzal piastowskiej korony i szerbca u boku Jozka K.
Aby uniknac pytania ktore mnie kompletnie pograzy - "Przepraszam czy jest Pan
Zydem" biore ogon pod siebie i dla pociechy zaglebiam sie w socjalizm Wiosny
Ludow - Wybranych
Dziel Mickiewicza. Gdzie smrod walki klasowej jak zwykle gdy
chodzi o polskie sprawy, jest tylko zwykla i obca sercu polaka prowokacja
niejakiego Towianskiego. Wieszcz wszak, z wlasnej woli socjalizmem by sie nie
paparal. Towianskiego zreszta od dawna posadzalem o zydostwo.
I tyle by bylo na temat tego europejskiego wariantu Jozka K.
Zgola inaczej wyglada to gdy Jozek K. mieszka w Ameryce, gdzies w Chicago czy
Santa Monica w sasiedzwie Pani Dany Alvi. Amerykanski spadkobierca Polski i
Polskosci to przedewszystkim skarbnica wiedzy o Zydach. To rejestr sadowy
wszystkich Moskow i Ickow, to "obyczajowka" komendy policji "Rzeczpospolitej
Of California" prowadzaca rejestr wszystkich warszawskich zydowskich alfonsow i
prostytutek od roku 1905'tego.
I kto powie ze te dwie kultury sie nie zazebiaja?
Kto bowiem za oceanem nie wiem, kim jest Zyd Stolcman. Pochodzenia Tyrmanda
czy K.K. Baczynskiego juz tak nie obowiazuja, ci dwaj nigdy nie posiadali
legitymacji PZPR i zasluzyli sobie zupelnie slusznie na miano honorowych
Polakow. Nie zasluzyl sobie jednak gen. Jaruzelski, bo gdy polonijne gazety
pisaly "Interpol poszukuje mordecy Zyda Morela", to choc mieszka on do dzisiaj
w Polsce, narodowosc generala pozostala dla amerykanskiego Jozka K. enigma.
Zapewne bowiem z powodu skromnosci, piszac o smierci polskich gornikow podano
krotko i tresciwie - "Jaruzelski winien". Skromnosc dosc zrozumiala bo
tytul "Polak Jaruzelski winien smierci gornikow" moglby ktos uznac za
wystapienie wbrew tradycji - zamiatania wlasnych brudow pod dywan.
Przeczytalem w Wyborczej ze gdyby chciec zaspokoic wszystkie zydowskie zadania
nie starczylo by majatku calej Rzeczpospolitej. Zadumalem sie bo przyszla mi na
mysl alternatywna droga zalatwienia tego drazliwego konfliktu... Coz jest
bowiem wiecej warte niz dusza SPADKOBIRECY Polskiego narodu. Gdyby tak
pozbierac od tych wszystkich spadkobiercow, te klejnoty kultury ktore nosza w
sobie, zapewne Zydzi zrezygnowaliby ze swoich zadan juz na drugi dzien po
zlozeniu propozycji rekompensaty za zydowskie majatki.
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Rosja i silna Ukraina
no tak
pociagnijmy troche jesli chcesz
No i widzisz, ja swoje, ty swoje. Tym samym potwierdzamy moja teze z poczatkow
dyskusji, ze przeszlosc jest co najmniej dwuznaczna i istnieje wiele mozliwych
interpretacji wydarzen historycznych. Rozni Rosjanie zrobili duzo zlego na
Ukrainie (i vice versa), ale oceniac efekty ich dzialalnosci tylko w
NAJczarniejszych barwach - wybacz, nie ze mna. Tym ostatnio zajmowalem sie w
liceum, a od tgo czasu troche wyroslem i zrozumialem zlozonosc swiata. Wg mnie
moje oceny sa bardziej spojne od twoich, ktore miejscami stanowia przasna
fantasmagorie.
Oczywiscie, nieudany zwrot o pochodzeniu Szewczenki, przeprosilem. Pisze
skrotow, nie wiem, czy nasza rozmowa jest na tyle ciekawa, zeby zajmowala kupe
miejsca w necie. Dziekuje, ze mi wybaczyles.
Tak, tak - ukrainscy dzialacze religijni ANI, ANI tyci nie przyczynili sie do
podjecia przez Piotra pewnych decyzji dotyczacych Synodu. W OGOLE funkcji nie
pelnili w Synodzie. Jeden Jaworski, powiem ci, ze wiecej znaczyl, nie tylko w
swoim czasie, niz tysiace "moskali".
"Rosyjskojęzyczna część twórczości Szewczenki to marne powieścidła dla panienek
z dziewiętnastowiecznych salonów" - trudno polemizowac z tego typu belkotem z
reperturau kompletnego abnegata. Rozumiem, ze kiepsko zartujesz i chyba nie
oczekujesz ode mnie, ze zejde ponizej pewnego poziomu i podejme z toba dyskusje
w tym temacie? EOT.
Nie wiem tylko, czy namolnie uzywajac ordynarnych, rynsztokowych zwrotow
typu "kacap" probujesz utwierdzic sie w jakims przekonaniu, a moze zdenerwowac
mnie lub inne osoby? Moze to mlodziencza poza? Jeszcze przed chwila wydzierales
sie, ze jestem pierwszej jakosci dzentelmenem. Raczej - przepraszam - lumpem,
sadzac po slownictwie, ale to twoja sprawa. Wiedz, ze jestes tylko x kolejnym
forumowiczem, ani mniej, ani bardziej ciekawym od innych, z ktorymi laskawie
zgodzilem sie podjac polemike. Ciekawe, czy nie tylko w necie, ale rowniez
podczas ew. spotkan z Rosjanami, jestes rowniez odwaznym "zuchem". Mysle, ze
nie. To i dobrze.
Mam prosbe - nie sadz wielkich ludzi, np.
Mickiewicza wedlug swojej, badz co
badz, ograniczonej - zgodzmy sie, no nie jestes wieszczem - miarki.
Mickiewicz
byl w swoim czasie znajomym, a nawet przyjacielem Puszkina, WIELU innych
Rosjan, i nie tylko Rosjan, a jako humaniscie - zoologiczna nienawisc wobec
innych tworcow epoki byla mu obca. Oczywiscie, ludzie roznili sie w tym czasie,
zmieniali poglady, uczucia poteznialy, slably, na tym polega roznorodne piekno
swiata, w ktorym zyjemy, ze nie kazdy chce do NATO. Tak, nie podobal im sie
carat. Coz, to nie tylko carat narzucil sie Polakom, a
kilku "najznakomitszych", najbogatszych mega-magnatow polskich - owczesna mozna
powiedziec elita - swojego czasu TEZ, tak jak Gruzini i Ukraincy, zwrocilo sie
do cara z prosba o "interwencje".
Jeszcze raz proponuje, z wieksza uwaga i starannoscia wczytaj sie w
dziela
Mickiewicza. Zamiast szerzenia ideologii nienawisci mozesz odczytasz inne
tresci? I je zrozumiesz. I moze nawet zmieni sie twoj stosunek do Rosjan -
zaczniesz traktowac ich obiektywnie. To przysluzyloby sie glownie tobie,
przydaloby ci sie powiem w tajemnicy. Racjonalizm i zdrowy rozsadek - to
podstawa sukcesu.
Dlaczego Rosjanie nie zburzyli barokowo ukrainskiej Lawry?? Ojej, przeciez tak
anty-barokowo-ukrainscy byli! Mieli duzo czasu, tyle setek lat! W ogole malo
cos zburzyli! Przeciez dazyli do ... juz nie wiem do czego, zaplatalem sie w
tym wszystkim, co probujesz wyrazic, bo caly czas sobie przeczysz. Kijow byl
oczkiem w glowie carskiego imperium - bodajze 3 najwazniejszym, moze przesdzam,
po Petersburgu i Moskwie miastem. Swojego czasu stosunkowo liberalnym.
Dekabrysci tam dzialali, nawet polscy patrioci sie spotykali. Nie szczedzono
pieniedzy ani na rozbudowe, ani inne cele.
Burzeniem zabytkow zajmowali sie rozni ludzie w roznym czasie, odbudowa tez.
Nawet w II RP - dzis ocenianej jako tolerancyjna i demokratyczna - masowo
burzono cerkwie. To pewnie z tego powodu tak cie uwielbiaja ukrainscy koledzy?
Oj, Polak to prawie Ukrainiec mowisz. Kolegom nacjonalistom - z obu stron -
tez? Dlaczego? Tak nie powinno byc. Jestesmy rozni i inni, ale trzymajmy sie
razem. Nieszczegolny stosunek pewnych grup spolecznych na Ukrainie wobec siebie
odczuli na wlasnej skorze Polacy na Wolyniu.
Ciesze sie, ze utrzymujesz dobre stosunki z kolegami z Ukrainy. Obys cieszyl
sie nimi jak najdluzej. Ja rowniez mam, niewielu, ale mam, znajomych z Ukrainy.
Dokturze, jesli nie mozesz lub nie potrafisz wyleczyc "choroby" Rosjan, to
prywatnie proponuje ci nie uzewnetrzniac nurtujacych cie watpliwosci, bo
stajesz sie jeszcze bardziej smieszny w odbiorze.
Czasy ZSRR - inny temat, w ktory gleboko wchodzic nie chce. Ja rowniez znam
kilka tragiczniejszych losow niz zywot Szewczenki. I moge ci wieeele pytan
retorycznych, tez z gruszki i z pietruszki, zapodac: np. dot. milionowych ofiar
wsrod niewolnikow sprowdzanych przez Europejczykow, etc. Po podanych przez
ciebie liczbach juz wiem z jakich ksiazek korzystasz i jaki odlam historykow
prezentujesz. I to zniecheca mnie do rozmow o sowietach z toba. Rzeczywiste i
wyimagowane zbrodnie komunistow czy ich osiagniecia - temat nie na ten watek.
Jezykiem obowiazujacym w ZSRR byl rosyjski, oczywiscie, a w USA angielski, co
nie znaczy, ze za murzynskich niewolnikow z poludnia odpowi-da TYLKO Anglia.
Masz zreszta racje, w latach 30-ych na Ukrainie aktywnoscia wykazywal sie
niejaki Chruszczow. Jesli nie Ukrainiec z pochodzenia, to sympatyzujacy
Ukrainie. Dzieki niemu Ukraina ma Krym.
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: "Czarna polewka" - kto już czytał?
Witam i pozdrawiam
Piszę tu chyba po raz pierwszy, bo pisać nie lubię w ogólności. Piszę tylko jak
mnie coś bulwersuje i to mocno, a i wtedy czekam dzień, czy mi może nie
przejdzie. Tym razem nie przeszło, więc oto moja tyrada.
Pochodzę z domu, gdzie gadki borejkowe są na porządku dziennym. Mój tato to
kopia wręcz Ignaca, a macocha moja to przywracająca go do pionu Mila. Są ludzie,
którzy żyją we własnym świecie, mają poglądy budowane na lekturach sprzed lat i
wielki psychiczny opór w stosunku do rozwydrzenia naszych czasów. Są też ludzie,
którzy potrafią kochać takich despotów, rozumieć ich, oraz pomagają się
porozumiewać ofierze przeszłości z przedstawicielami zdegenerowanej
teraźniejszości. także zarzut fantazjowania i bajdurzenia jest całkowicie w
stosunku do stylu MM niesłuszny, to że ktoś nie znalazł się nigdy na mount
evereście nie znaczy przecież, że szczyt ten jest wytworem wyobraźni
podrózników, którzy o nim opowiadają, nespa?
U MM nie ma jednoznacznych postaci i charakterów, każdemu daje szansę na
poprawę wizerunku, a niektórym pozwala odsłonić przed czytelnikiem złe strony
charakteru. To podoba mi się najbardziej. Nie rozumiem czemu niektórzy z taką
agresją i rozżaleniem reagują na zmianę zachowań swych ulubieńców. Faktem jest
też, że MM z lekka z nas zadrwiła, przerysowując niektóre cechy bohaterów, ale
zauważmy, że jednak ktoś zawsze kogoś w tej powieści naprostuje.
Weźmy Wolfiego i zarzut, że się zmienił na nieuka i prostaka, skąd taka
dedukcja? Przecież w Żabie nic nie pisano i jego charakterze i zapatrywaniach, a
wręcz powtórzono kilkakrotnie ustami państwa Schoppe, jak wątpliwy jest fakt
zdobycia przez niego świadectwa dojrzałości! Czyżby czytelnicy te niepochlebne
słowa kładli na karb ogólnej nieprzychylności rodziców w stosunku do syna? No
tak w końcu oni są źli i niedobrzy(jak wszyscy mieszkańcy szarych bloków). A
może jest tak, że oni jednak są dobrymi ludźmi, mającym swe niepopularne
przekonania (pułapka biologiczna itd) ale którz takich przekonań nie posiada,
niech pierwszy rzuci kamieniem! W CP poznajemy po prostu wolfiego bliżej i
możemy jednak cieplej pomyśleć o jego rodzicach, którzy będąc przerażeni jego
nieuctwem mieli w zasadzie trochę racji. MM nigdy nikogo nie uczyniła-w moim
przekonaniu- czarnym, lub białym. Ona pozwala szarym ludziom zakładać białe, lub
czarne dodatki i to w zależności od nastroju. Czasem dobro u człowieka opisanego
jako czarny charakter jest sprytnie zakamuflowane, jest to wg mnie mistrzowskie
posunięcie, bo owe zakamuflowanie pozostaje często niewidoczne dla czytelnika
nieuważnego (czytelnik czasem podczas drugiego, bądź entego czytania nagle
odkrywa amerykę-tak, tak o sobie piszę), lub dla czytelnika który danej posatci
po prostu nie lubi. Właśnie dlatego możemy dyskutować o postaciach i dziwić się,
czemu ktoś o tym niegodziwym X pisze dość pochlebnie. Dla mnie MM jest
mistrzynią tworzenia charakterów, sprwaia, że każdy widzi tą postać inaczej, a
uczucie jakim bohatera czytelnik obdarza wpływa na fakt odbioru przez niego
kolejnych opisów poczynań i przemyśleń tegoż bohatera, przy czym -o cudzie- ilu
czytelników, tyleż i odbiorów!
Nie wiem, czy zostanę zrozumiana, bo łatwiej dyskutuje mi się głosem, niż literami.
Dodam jeszcze kolejny bardzo niepopularny argument.
Otóż ja osobiście gardzę ludźmi nieczytającymi książek, robiącymi błędy
ortograficzne, tłumaczącymi się dysleksjami i innym dysmózgowiem. Nie lubię
obcować z nieukami, głoszącymi chęć wyrzucenia
dzieł Mickiewicza z kanonu
lektur. Mam do tego prawo i w tej kwestii bardzo zgadzam się z przedstawianiem
takich ludzi tak, jak robi to MM. Ponadto znam kilka starych, bezdzietnych
panien i mają one wszystkie cechy przedsatwione u MM. Uważam także, że
posiadanie dziecka (męża- niekoniecznie, ale szanuję prawo do odmiennych
zaptrywań w tej kwestii) wpływa znacząco dodatnio na zdrowie psychiczne kobiety.
I tak nie napisałam wszystkiego, co chciałabym przekazać, ale w miarę możliwości
nerwowych (myślę kilkanaście zdań do przodu w stosunku do pisania i powoduje to
mętlik w mej blondwłosej głowie) będę się dopisywać, o ile mnie nie zbanujecie
za głoszenie niepopularnych treści i nie obłożycie popularną ostatnio fatwą:D
Jednym słowem duże TAK dla czarnej polewki za czarny humor i polewkę z
czytelnika kierującego się emocjami. Namawiam szczerze- obojętne podejście do
opisywanych bohaterów pozwala nam inaczej pewne zdania odczytać i zobaczyć
pewnych bohaterów w odmiennym i zaskakującym świetle.
ps. Mila kocha Tygrysa bardzo mocno, ale nie cechuje się ona iście
babciową-wybaczającą wszystko- miłością, tylko bardzo pragmatycznym spojrzeniem
na charakter i postępowanie wnuczki. Mila w ogóle jest moją najukochańszą
postacią, szczególnie od sceny zazdrości w kalamburce, którą to sceną udowodniła
mi, że posiada słabości, jak każdy. amen
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plerfly06132.opx.pl
Strona
2 z
2 • Zostało wyszukane 86 wypowiedzi •
1,
2