Oglądasz wypowiedzi znalezione dla frazy: Michał Robacki
Temat: Wszystko zmierza w złym kierunku - mówi zawiesz...
Kto łyknął 400.000 zł
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Afera bydgoska: kradli, gdzie się dało
400. 000 tysięcy - nowa afera !!!!
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Cd. afery bydgoskiej: były przekręty, gdzie dok...
400.000 od nowej władzy
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Komu zaszkodził Mikietyński?
400.000 zl - tego Mikietyński nie wykrył ?
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Komu zaszkodził Mikietyński?
Kto łyknął 4000.000 tysięcy ?
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Afera bydgoska - czego nie powiedział prezydent...
400.000 zł - nowa afera
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Afera bydgoska - czego nie powiedział prezydent...
400.000 zl - nowa afera z Polonią w tle
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Zarząd Polonii kręcił z klanem Gollobów
400.000 przękrętu za czasów nowej władzy
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Ed O'Bannon po pierwszych treningach z Ostromec...
400.000 zł od nowej władzy
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Gdzie jest 400.000 zł - Polonia
Gdzie jest 400.000 zł - Polonia
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu
Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o
której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura.
My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim
i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi
o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys.
zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie
z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5
tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do
motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne
opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić
się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego
żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: 400.000 zł - Polonia - nowa władza też potrafi
400.000 zł - Polonia - nowa władza też potrafi
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu
Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o
której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura.
My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim
i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi
o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys.
zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie
z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5
tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do
motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne
opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić
się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego
żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Kto był kim w Polonii
400.000 nowych władz dla Polonii
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Żużlowcy Apatora/Adriany wyjadą do Węgier lub W...
400.000 zl od nowej wladzy w Bydgoszczy
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Głosowanie GKSŻ na początku lutego zadecyduje o...
400.000 zl - nie ta sama ale taka sama
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura. My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys. zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5 tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
Temat: Gzie jest 400.000 - cd Polonii
Gzie jest 400.000 - cd Polonii
Kto łyknął 400 tysięcy?
Środa, 28 stycznia 2004r.
Przedstawiliśmy wczoraj, jaki był mechanizm dotowania bydgoskiego klubu
Polonia
przez Urząd Miasta. Dziś czas na kolejne szczegóły "afery bydgoskiej", o
której
dzięki medialnej wrzawie wie już (choć niekoniecznie rozumie ją) cała Polska.
Na co konkretnie były wydawane pieniądze z dotacji, czy - jak spekulują
niektórzy kupowano za nie mecze, urządzano bankiety - sprawdza prokuratura.
My,
bawiąc się w księgowych, próbowaliśmy ustalić, na co została wydana dotacja
wypłacona klubowi przez obecne władze. Chodzi o 400 tysięcy złotych, które -
jak ustalili kontrolerzy - też jest do zwrotu.
26 stycznia 2003 r. wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Obremski oraz miejski
skarbnik Ambroży Pawlewski zawierają umowę z prezesem Polonii Lechem Różyckim
i
wiceprezesem Grzegorzem Kloską. Urząd zobowiązuje się przekazać klubowi 500
tys. zł. dotacji "na pokrycie części wydatków z przeznaczeniem na utrzymanie
obiektów i urządzeń sportowych od stycznia do końca grudnia 2003 r.". Chodzi
o
energię i wodę.
Pierwsza rata ma wynosić 400 tys. zł. Druga, po rozliczeniu pierwszej, ma być
wypłacona w IV kwartale.
13 marca 2003 r. prezes Polonii zwraca się do prezydenta Konstantego
Dombrowicza z pisemną prośbą o przekazanie w formie zaliczki kwoty 400 tys.
zł
z przeznaczeniem na uregulowanie najpilniejszych należności związanych z
działalnością klubu. "Brak wpływu w/w kwoty spowoduje załamanie płynności
finansowej i zaprzestanie regulowania jakichkolwiek należności, co w
konsekwencji doprowadzi do upadłości klubu" - motywuje.
Wniosek o dotację wpływa tego samego dnia do wydziału edukacji i sportu UM.
Jest akceptacja, choć i tu podkładki nie stanowią faktury za media, które
należałoby jedynie refundować. 18 marca na subkonto klubu wpływa 400 tys. zł
celowych dotacji. Tego samego dnia BKS Polonia wydaje 362.798 zł - niezgodnie
z
celem dotacji. Spłaca nimi kredyt bankowy, opłaca zawody Grand Prix, usługi
ślusarskie, wypłaca wynagrodzenia pracownikom, szkoleniowcom i zawodnikom.
Jeżeli wierzyć liście wypłat, która przypadkiem wpadła w nasze ręce, 100
tysięcy złotych otrzymują Tomasz i Jacek Gollobowie, 20 tysięcy - Jacek
Krzyżaniak, 10 tysięcy -
Michał Robacki, 2 tysiące - Robert Umiński. 73,5
tys.
zł idzie na spłatę kredytu, 30 tys. płaci firmie "GABO" na części do
motocykli.
3.400 zł otrzymuje mechanik R. Kowalski. 7 tys. zł. kosztują licencje w PZM,
zaś 60 tys. zł kasuje BSI - za organizację Grand Prix. 45.400 zł z dotacji
celowych idzie na wynagrodzenie pracowników, pozostała suma na drobne
opłaty. .
20 marca 2003 r. pozostałą na subkoncie kwotę klub przeznacza na opłatę za
prąd. Dopiero 15 października 2003 r. Urząd Miasta pismem wzywa klub do
rozliczenia raty dotacji. Potem żąda zwrotu.
Klubowi działacze twierdzą, że i tym razem było na takie wydatkowanie
pieniędzy... ciche przyzwolenie.
Donosi o tym w oficjalnym piśmie do zastępcy dyrektora wydziału edukacji i
sportu UM wiceprezes BKS Polonia
Maciej Świątkowski: "Urząd Miasta wiedział o tym, że te 400 tys. zł dotacji
klub przeznaczy na rozpoczęcie sezonu żużlowego. (...) Niestety, następne
kierownictwo Polonii w osobie Andrzeja Walkowiaka nie dokonało żadnej zapłaty
za utrzymanie mediów za 2003 r., mimo wygenerowania dochodów z organizacji
Grand Prix w Chorzowie".
Walkowiak był w klubie krótko, potem klubowe konta zajął komornik, a plan
uratowania BKS Polonia autorstwa Antoniego Tokarczuka nie zainteresował
ratuszowych władz. Konstanty Dombrowicz zgasił światło.
Gollobowie opuścili Bydgoszcz. Gazety rozpisywały się o próbach zatrzymania
mistrzów. Nadal noszono ich na rękach. W końcu jednak trzeba było pogodzić
się
z odejściem Gollobów. W centrum uwagi pojawił się za to "Miki", skrzywdzony
policjant. Oznajmił, że chciał aresztować byłych lewicowych notabli, bo
wytropił, na co naprawdę szły z ratusza dotacje. Zaczęła się nagonka na klan
Gollobów. Jeszcze trochę i ich oskarżą, że... kradli.
Miasto zawsze hołubi swoich mistrzów. Pamiętam burzę, jaką wywołali niegdyś
wokół Golloba policjanci - związkowcy. Zaprotestowali, że przyznano mu z
policyjnej służbowej puli mieszkanie. Dali się przekonać, że mistrzowi należą
się specjalne względy. Potem przez lata języczkiem u wagi bydgoskiego żużla
były kontrakty z mistrzem. Zawsze brakowało na nie pieniędzy. Sponsorzy też
chcieli coś za coś. Tak tworzyły się układy między politykami, biznesmenami i
sportowcami. Nie zawsze przejrzyste i nie zawsze świetlane (pisaliśmy o tym w
listopadzie ub. r. w serii publikacji "Dogorywka").
Tak działa sport w wielu miejscach na świecie. W palącej potrzebie mecze się
kupowało i nadal kupuje. Trzeba z tym walczyć. Trzeba karać za bezprawie.
Prokuratura ustala, czy w BKS Polonia doszło do przestępstw i czy są podstawy
do przedstawienia zarzutów nadzorującym miejskie dotacje urzędnikom.
Wkrótce okaże się, czy gra warta była świeczki. Tej na grobie bydgoskiego
żużla.
Grażyna Ostropolska - Express Bydgoski
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plerfly06132.opx.pl
Strona
2 z
3 • Zostało wyszukane 97 wypowiedzi •
1,
2,
3