Oglądasz wypowiedzi znalezione dla frazy: Michalina Wisłocka





Temat: Proszę o pomoc- intymne pytanie...
skrzynka3 napisała:


>
> Jesli tak to po co ta nieszczesna dziurka w prezerwatywie sluzacej do badania?
>
> Ja nie czepiam sie tej glupiej dziurawej prezerwatywy ot tak sobie - tylko dla
> mnie to najlepiej pokazuje zaplatanie w tej materii. Jak w takim razie -jesli
> przyjmujemy, ze nie kazdy akt musi byc otwarty na zycie obronic zakazu seksu
> oralnego w czasie nieplodnym lub w ciazy - zwlaszcza kiedy pelny stosunek jest
> niemozliwy -vide temat watku?

Skrzynko, akt płodny to akt przebiegający zgodnie z jego naturą( złożenie
nasienia w pochwie),a nie akt który zawsze zaowocuje dzieckiem.
Sex oralny jest praktyką zabronioną w sytuacji, kiedy ma on zastępować normalny
stosunek np. w okresie płodnym lub w czasie ciąży gdy współżycie jest zabronione.

>
> I dla mnie wlasnie ten moment argumentacji o nierozerwalnosci przeznaczenia
> jednoczacego i prokreacyjnego wspolzycia nijak nie daje sie przyswoic. Nie
> potrafie udawac i oklamywac samej siebie, ze jestem otwarta na zycie wspolzyjac
>
> w fazie poowulacyjnej.

W fazie poowulacyjnej do zapłodnienia nie dojdzie i nikt tego nie oczekuje.Nie
dochodz do niego jednak dlatego, że kobieta jest w tej fazie naturalnie
niepłodna, a nie dlatego, że poczyniła ku temu odpowiednie kroki.Owa
dyspozycyjność do macierzyństwa i ojcostwa jest jednak, bo podejmując współżycie
ludzie muszą liczyć się z faktem,że rodzicami zostać mogą.
> >
> >
> > Myślę,że najbardziej jednoczący jest akt, w którym OBOJE małżonkowie mogą
> > doświadczyć maksymalnej jedności i wzajemnego oddania.Rzecz jasna inne ak
> ty
> > również ową jedność pogłębiają, ale nie mogą być stosowane zamiast( wg mn
> ie
> mog
> > ą
> > być również).
>
>
>
> To konkretni malzonkowie wiedza w jakich sytuacjach tego doswiadczaja.

No jeśli stosunek seksualny z ukochaną osobą nie jest formą największego
zjednoczenia ( owo biblijne jedno ciało) to ja już nie wiem, co nim jest.


> A wiesz wielu madrych kaplanow ktorych mialam szczescie spotkac na swojej
> drodze mialo odwage przyznac, ze w niektorych dziedzinach (chocby wychowanie
> dzieci i troski z nimi zwiazane) nie majac doswiadczenia osobistego nie czuja
> sie na silach wydawac jednoznacznych osadow i opini. Podsuwali zrodla, starali
> sie wspomoc, na koniec zachecali do modlitwy i rozwazenia w swoim sumieniu.I
> zwykle osiagali duzo lepsze i trwalsze rezultaty niz tacy ktorzy jednoznacznie
> mowili co powinnam a czego nie czuc/myslec/mowic/robic w zwiazku z moimi
> dziecmi. Czy nie podobna sytuacja dotyczy seksu?
>
W sprawach wychowania nie ma jednej, najlepszej teorii.W sprawach małżeństwa,
które jest sakramentem,kościół ma prawo głosu wynikające z tego,że to sam Bóg
jest autorem małżeństwa.

>
> Kulinko ja wiem, ze Ty nie teolog ani Michalina Wislocka :). I nie od Ciebie
> oczekuje odpowiedzina pytania, ktore sa we mnie od lat. Nauka Kosciola w tej
> materii zmienia sie choc widac to dopiero na przestrzeni dziesiatkow lat.
> Inaczej rozkladane sa akcenty, mowi sie o pewnych pomijanych kiedys aspektach.
> To nie sa dogmaty ani prawdy objawione. Wiedza o ludzkiej osobie,psychice
> rowniez seksualnosci poglebia sie i nauczanie Kosciola tez.
> Na razie mnie i wielu innym (jak sie okazuje i to nie tylko z tej dyskusji)
> katolikom pozostaje posluszenstwo i podporzadkowanie sie pewnym zasadom bez
> zrozumienia ich uzasadnienia i przekonania o slusznosci. Ofiara w duchu pokory
> tez ma swoja wartosc :)

Skrzynko pięknie to napisałaś.Mam tylko jedną uwagę. Może te prawdy to nie
dogmaty,ale to również nie wymysł kilku papieży.Małżeństwo jest konkretnym
zamysłem Bożym i ja głęboko w to wierzę.


Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Pawełek Nowacki - kobieciarz czy ofiara świeżopa?
Ach, wkleiło się na końcu, zamiast pod postem, który mówił o nieprzeciętnie
przystojnym facecie.

Słuchajcie, przeczytałam Wasze wpisy, miałam zamiar też coś dopisać ogólnie w
wątku, bo bardzo ciekawe są Wasze wszystkie wypowiedzi.
Ja się z tym zgadzam, że matka Pawła wywarła na niego duży wpływ, no i że potem
poszukiwał on dominującej kobiety. Trochę na pewno jakiejś nuty kobieciarza w
nim było, na tych wakacjach w Łebie zachowywał się jak rasowy podrywacz :)
Ciekawe co by z niego wyrosło gdyby na przykład nie wychowywała go pani dyrektor
Nowacka tylko na przykład mama taka jak Józefina Bitner, albo nawet Borejkowie?

Natomiast szkoda mi go, no i mi też się podobał jak czytałam Kłamczuchę kiedyś,
a i ostatnio też w miarę fajnie go sobie wyobraziłam [nie jako budyń z soczkiem
na pewno ;) ]. Mi też podobali się zawsze bardziej mężczyźni o jasnych włosach i
jasnych oczach (niebieskich, zielonych, szarych), natomiast tacy raczej nie
bardzo jaśni tylko na przykład gdyby ten blond był taki bardziej popielaty.
Natomiast dla mnie to na pewno coś w powierzchowności faceta musi być
"przyjemnego", ujmującego, bardzo mi się zwykle podoba uśmiech, spojrzenie,
mimika twarzy, głos itp. Mężczyźni ciemnowłosi też mi czasem się podobali/
podobają, ale niekoniecznie taki wyraźny, śródziemnomorski typ urody, bo okazuje
się, że to na mnie kompletnie nie działa. Mój były mąż jest przystojny i też
przeżyłam sporo różnych emocji związanych z zazdrością o niego, ale na szczęście
nie był on takim "chodzącym zjawiskiem", które jak magnes przyciąga wszystkie
kobiety w promieniu kilometra, więc było mi łatwiej ;). Natomiast podobał się
innym kobietom, to fakt.

Co do opisanej przez Laurę sytuacji o tym chłopaku, który mając dziewczynę,
którą mówi, że kocha, podrywa inne, to to rzeczywiście smutna i bardzo przykra
sprawa. Myślę, że na dłuższą metę tak się nie da, że podświadomość tej
dziewczyny coś czuje, nawet jak ona to spycha, no i kiedyś na pewno dojdzie do
jakiejś konfrontacji, że ona się dowie jak jest, i że to nie miłość i w ogóle to
trudna sprawa. Moim zdaniem nie da się tak rozgraniczyć, że tu miłość, a tu "sport".
Pamiętam wywiad z Michaliną Wisłocką, która opowiadała o swoim mężu, którego
poślubiła jako bardzo młoda dziewczyna. I on miał mnóstwo dziewczyn cały czas,
tak jawnie i pani Michalinie to jakby nie przeszkadzało, bo on mówił, że tamte
znajomości są bez znaczenia chociaż były to znajomości "konsumowane", no i miał
też cały czas równolegle taki jakby "stały związek" z jej przyjaciółką. I pani
Michalina to tolerowała i myślała, że spokojnie to znosi, i że jej to nie
przeszkadza, ale tak nie było i to w końcu dało o sobie znać z wielką siłą. A
ten związek z przyjaciółką tolerowała, bo ta przyjaciółka uratowała życie i jej
i temu mężowi podczas wojny i razem też przeżyli we trójkę wiele strasznych
chwil w czasie wojny. To myślę, wiele tłumaczy co do tej jej chęci pogodzenia
się niewiernością męża, ale widać też na tym przykładzie, że tak się nie da,
nawet gdyby ktoś chciał.
Potem pani Michalina w nowym związku miała już zupełnie inne, dobre doświadczenia.

Znów się rozpisałam.., pozdrawiam Was serdecznie!


Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Kalendarium februarowe
5 lutego

36 dzień roku
Słońce w znaku Wodnika wzeszło w Olsztynie o 7.17, zajdzie o 16.27. Dzień potrwa
9 godzin i 10 minut, i będzie dłuższy od najkrótszego w roku o godzinę i 45 minut.

Imieniny obchodzą: Agata, Adelajda, Izydor.

Urodzeni 5 lutego mają bardzo bogate życie wewnętrzne. Są ambitni i wytrwali,
ale obawa przed ryzykiem utrudnia im wykorzystanie wszystkich możliwości i
osiągnięcie wielkich sukcesów.

1335- Komtur bałgijski Heinrich de Muro wydał przywilej lokacyjny miasta
Landstrasse, które później nazwano Landsberg, a od 1945 roku – Górowem
Iławeckim. Pierwszymi sołtysami są wymienieni w tym dokumencie Herman i Albert.

1517- Przebywający w Skajbotach niedaleko Olsztyna Mikołaj Kopernik sporządził
dokument sprzedaży dwóch łanów ziemi przez Jana Romana. Objął je Nickel Pippelk,
za którego poręczył na dwa lata jego brat Bartłomiej.

1637- Urodził się Piotr Kreuger, kanonik warmiński i sekretarz królewski.

1752- Franciszek Bieliński powołał w Ostrowie Wielkopolskim, którego był
właścicielem, pierwszą w Polsce zawodową straż pożarną.

***1865- W Górkach koło Szczytna urodził się Bogumił Linka, rolnik, mazurski
działacz społeczno-narodowy. W marcu 1919 udał się na konferencję pokojową do
Paryża, by domagać się przyłączenia bez plebiscytu Mazur do Polski. Po powrocie
aresztowany przez władze pruskie i oskarżony o zdradę stanu. Zmarł w szpitalu
olsztyńskim w marcu 1920 roku, dwa miesiące po bestialskim pobiciu w Szczytnie
przez bojówkarzy niemieckich.***

1878- Urodził się André Gustave Citroën, francuski przemysłowiec, syn
holenderskiego jubilera Léviego Citroëna i Polki, Maszy Kleinan, późniejszy
konstruktor samochodów, który zbudował pierwsze na świecie auto z przednim
napędem (zm. 3.07.1935).

1890- W Olsztynie odbył się przedwyborczy wiec z udziałem dwustu Polaków. Na
swojego reprezentanta w parlamencie rzeszy wybrali Franciszka Szczepańskiego z
Lamkowa, jednego ze współzałożycieli cztery lata wcześniej „Gazety Olsztyńskiej”.

1909- Urodziła się Grażyna Bacewicz, kompozytorka, skrzypaczka, pedagog. Autorka
koncertów, utworów fortepianowych, skrzypcowych i baletów, laureatka pierwszego
Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w 1935 roku (zm. 17.01.1969).

1931- Urodziła się Kalina Jędrusik-Dygatowa, aktorka, piosenkarka, występowała
m.in. w dramatach: „Opera za trzy grosze” Bertolta Brechta, „Pierwszy dzień
wolności” Leona Kruczkowskigo, „Apollo z Bellac” Jeana Giraudoux oraz wielu
filmach, m.in. w „Ziemi obiecanej” Andrzeja Wajdy, serialu telewizyjnym „Hotel
Polanów”. Występowała także w „Kabarecie Starszych Panów” Jeremiego Przybory i
Jerzego Wasowskiego (zm. 7.09.1991).

1945- W białostockim oddziale wojewódzkim Państwowego Urzędu Repatriacyjnego
utworzono referat mazurski, którego zadaniem było organizowanie przesiedleń do
byłych Prus Wschodnich.

1977- Zakończenie I Festiwalu Polskich Filmów i Widowisk Telewizyjnych w
Olsztynie. Grand Prix zdobył serial „Dyrektorzy”. Tygodnik „Panorama Północy”
przyznała własną nagrodę serialowi „Daleko od szosy”. „Gazeta Olsztyńska”
nagrodziła Agnieszkę Holland za film „Niedzielne dzieci”.

1994- Zmarł na zawał serca 25-letni Joachim Halupczok, kolarz, mistrz świata
amatorów.

1995- Metropolicie warmińskiemu, arcybiskupowi Edmundowi Piszczowi
Warmińsko-Mazurski Klub Biznesu przyznał tytuł Osobowości Roku Warmii i Mazur.
Honorowane są nim osoby zasłużone w rozwoju oraz promowaniu tego regionu.

1999- W Olsztynie zanotowano najniższe od dziesięciu lat ciśnienie powietrza
atmosferycznego – spadło do 959,6 hektoPascala.

1999- Ruszyła pierwsza strona internetowa o regionie i biznesie Warmii i Mazur.

2005- Zmarła Michalina Wisłocka, lekarka, ginekolog, cytolog i seksuolog.
Współzałożycielka Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, w którym zajmowała się
leczeniem niepłodności i antykoncepcją. Zasłynęła bestsellerem „Sztuka kochania”
(1976), który zapoczątkował większą otwartość w sprawach seksu i życia
seksualnego w Polsce. Od chwili wydania książkę kupiło siedem milionów
czytelników (ur. 1921).

Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: schronisko dla słów
Docent Basset - 10.

Przygwoździwszy przeciwnika, adiunkt Wygrzmocony zaczął się
liczyć ze wzmożonym napływem pacjentów do swej własnej lecznicy.
Gdy nic takiego nie nastąpiło, a miejscowy grabarz przestał mu
się nawet kłaniać, adiunkt wpadł na pomysł zorganizowania białej
niedzieli na wsi, słusznie uważając, że kiedy pacjenci nie przy-
chodzą, to należy ich samemu nałapać. Do sprawy przystąpił pedan-
tycznie, naukowo, studiując przede wszystkim ostatnie dwa roczni-
ki dwutygodnika "Nowy Medyk", z którego to pisma dowiedział się,
że warunkiem powodzenia wszystkich masowych akcji sanitarnych,
takich właśnie jak białe niedziele, przymusowe szczepienie lub
odłów kurew w celu ich przebadania - jest zaskoczenie. Wygrzmo-
conemu nie przyszło jednak do głowy, że z kolei warunkiem za-
skoczenia jest dyskrecja. Gadał o obławie tu i ówdzie, przecieki
poszły w teren. Chłopi, wiedząc czym to grozi - bo na przykład
studentów stomatologii rozliczano podczas takich niedziel z
ilości wyrwanych zębów - powołali straż obywatelską, osadzili
kosy na sztorc, baby i dzieci schowali w lesie, psy pospuszczali
z łańcuchów, a do władz wysłali delegację z białą flagą,
powołując się na Kartę Praw Obywatela i grożąc przerwaniem dostaw
żywca.
Wróciwszy jak niepyszny do szpitala, Wygrzmocony usiłował
rozładować swój gniew sztorcując salową, która kijem od miotły
tłukła właśnie w kącie jakąś wyjątkowo złośliwą salmonellę. Ta
jednak - tzn. salowa, a nie salmonella - oświadczyła, że pan
dyrektor może jej wskoczyć na dodatek rodzinny i że taką zasraną
robotę to ona wszędzie znajdzie.
W domu czekała go niespodzianka, gdyż córka pani Jolanty z
pierwszego małżeństwa, Simona Basset, wróciła właśnie - jak
oświadczyła stara niania - "ze szkół", które to niemodne
wyrażenie o tyle oddawało prawdę, że Simonę wylewano regularnie z
kilku kolejnych szkół stopnia ponadpodstawowego, a to za klep-
tomanię, erotomanię, ostatnio zaś za narkomanię.
- Biedactwo wpadło w wąchactwo! - zrymowała niechcący pani
Jolanta, wskazując mężowi dobrze rozwiniętą dziewuchę, wąchającą
z zapałem kawałek starego ementalera.
- No oddaj to, no oddaj! - prosiła łagodnie. - Tatuś przyszedł
głodny jak z cebra! Muszę mu zrobić kanapki...
- Nie będę jadł! - warknął doktor, z trudem hamując mdłości.
- Wszystko wącha? - spytał, usuwając narkomance sprzed nosa
swoje ulubione stare kapcie i z ulgą wsuwając w nie stopy.
- Wszystko! Wąchała już pastę do butów, swoją starą nianię,
kota i sierżanta Miziaka, który ją tu zresztą przyprowadził, jak
kwiatek do kożucha.
Dr Wygrzmocony zasępił się. Nie dalej jak pół roku temu Simona
wpadła w jogizm, a zaraz potem w nimfomanię, w wyniku czego zos-
tała przyłapana na uprawianiu nierządu w pozycji kwiatu lotosu.
Na nic się zdało zmuszanie jej siłą do oglądania w telewizji
pogadanek pani Michaliny Wisłockiej, propagującej seks humanisty-
czny. Wskutek zmian programowych, w telewizorze zamiast Wisłoc-
kiej pokazała się pani Irena Gumowska i udzieliła kilku rad gos-
podarskich, które Simona - przekonana, że dotyczą seksu - wpro-
wadziła do swego repertuaru erotycznego wzbudzając grozę nawet
wśród największych świntuchów. Szczególnie odrażające były jej
próby czyszczenia starszym panom zamszu kiszoną kapustą, wy-
pychania zużytymi gazetami i tym podobne.
Najwybitniejsi psychologowie i psychiatrzy nie byli w stanie
poradzić sobie z rozwydrzoną dewiantką.
- Może by doktor Cycoń? - zastanawiał się głośno adiunkt. -
Albo magister Felga?
- Akurat - skrzywiła się Jolanta. - Cycoń sam nienormalny,
wczoraj dzwonił, czy jest u nas Kutuzow. A Felga tylko patrzy,
komu się podstawić, jak mysz kościelna. O, znachor Wałkoński, ten
by ją uzdrowił. Przecie on wyleczył mecenasa Pitułę z zastarzałe-
go pedalstwa, i to tylko przy pomocy nunczaków, ćwiartki terpen-
tyny i kołka dębowego sześć ósmych cala. No tak, ale ty wsadziłeś
Wałkońskiego do czubków, kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie
wpada! - zakończyła swój wywód, nie wiedząc nawet, że pierwszy i
ostatni raz w życiu udało się jej trafić przysłowiem w sedno
sprawy.
- A może by i Simonę tam wsadzić? - mruknął chytrze adiunkt. -
Poproszę Cyconia, żeby umieścił ją we wspólnej celi ze zna-
chorem... A nuż coś z tego wyjdzie?
- Spróbuj - zgodziła się pani Jolanta. - Przygarnął Kociołek
Gierkowi, a sam smoli.

Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Dzieci
'opowiedz, opowiedz' :)

no dobra, zaczne od dzieci:
wiadomo, ze kazdy przypadek jest inny - ale naprawde jest cos madrego w tym
wyswiechtanym banale, ze dla dziecka nie liczy sie to, czy rodzice sa ze soba
razem, ale to czy sa szczesliwi.
jestem dzieckiem, jak wiele osob z mojego pokolenia, z rozbitego malzenstwa.
rozwod i rozstanie moich rodzicow mialo miejsce, gdy bylam bardzo malutka, moja
mama jakis czas byla sama.
ale teraz, z tym zyciem jakie mam, z ta rodzina, jaka mam - mysle, ze to bylo
jedne z najlepszych rzeczy, jaka sie mogla wtedy zdarzyc.
po pierwsze - nie stracilam ojca. nie odczuwalam jego braku, bo widywalismy sie
bardzo czesto i regularnie, a w jego domu mialam swoj dom. spedzalam z nim
wakacje, swieta (po polowie), mialam silny kontakt z dziadkami, wujkami,
ciotkami, ciotecznym i stryjecznym rodzenstwem.
stosunki miedzy moimi rodzicami to nie byla zadna tam sielanka, nie - moja mama
mysle, ze przez pierwsze lata szczerze ojca nienawidzila (ojciec odszedl do
innej kobiety btw, i ozenil sie z nia, wiec mialam macoche).
ale dzieki wzajemnie dotrzymywanej umowie, ze ja spedzam z nim czas - wszystko
dla mnie bylo normalne. niechec mojej mamy w zadnym stopniu nie wplynela na moja
milosc do ojca, COKOLWIEK ona nie mowila - a mowila czasem straszne rzeczy - ja
bylam na to impregnowana.
do tej pory mam bardzo dobry i silny kontakt z ojcem, mieszkajac za granica
(sic!) widuje sie z nim raz na miesiac-2 miesiace.
czemu to zawdzieczam? jakiejs madrosci pewnie moich rodzicow, ale tez milosci.
ich do mnie i milosci dziecka, jakim bylam - do rodzica.
po drugie - zyskalam wspaniala, cudowna, kochajca sie nowa rodzine. moja mama
wyszla drugi raz za maz za czlowieka, ktory ja dozgonnie kocha, zapewnia jej
bezpieczenstwo, opieke i milosc. i ktory stal sie moim drugim ojcem - tym, ktory
byl w domu i byl na co dzien. tym, na ktorego zawsze moglam liczyc i ktory mnie
naprawde kocha.
oboje stworzyli dom, w ktorym po prostu byla milosc. i nie, nie jest tak, ze moi
rodzice (mama i ojczym) sie nie klocili - moja mama jest straszna cholera - ale
to nie byly klotnie, ktore mnie i moja siostre przerazaly.
byl to i jest dom, w ktorym bylam kochana, akceptowana i ktory wobec swiata
zewnetrznego zawsze stal po mojej stronie.
teraz sobie zloz te opiowiesci w jedno:
rozwod rodzicow moze prowadzic do tego, ze damy dziecku nowy dom - dom
prawdziwej milosci i prawdziwej akceptacji, i dom bardzo istotnych dobrych
wzorow. dziecko moze straci swoja stara rodzine - ale zyska nowa. czuje sie
cholernie szczesliwa (w sensie lucky) osoba, ze mialam szczescie wyjsc z takiego
domu.

to tyle w temacie tego, ze rozwod jest tragedia.

w temacie zdrowej seksualnej atmosfery w domu: tez jestem jakims klasycznym
przykladem - rodzice akurat byli takim typem 'szwedzkim' :) - byli bardzo
otwarci, swobodni, bezpruderyjni. nie wstydzili sie nagosci, nie robili z sexu
tematu tabu.
nie rozmawialismy na ten temat przy sniadaniu, ale nie bez powodu na wierzchu
lezala Michalina Wislocka i mialam do niej latwy dostep.
w zyciu doroslym nie mialam zadnych problemow w lozku - jestem bardzo
rozbudzona, uwielbiam sex i z wlasciwym facetem moge robic to kilka razy dziennie :) Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Jeszcze raz o orgaźmie.
Po pierwsze - Nasturcjo – może jeśli chodzi o książki może w tych , które
czytałaś nie było informacji, które są dla Ciebie istotne – polecam
książkę „Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej – ginekologa i seksuologa,
kobieta ta przez wiele lat przyjmowała w poradni kobiety, które nie miały
orgazmu podczas stosunku, a był to pokazny odsetek, jak podaje w książce. W
ksiązce tej nie tylko można wyczytać na temat problemu braku orgazmu u kobiet
od strony technicznej, ale także uczuciu łączącym dwojga ludzi, roli smaku ,
zapachu, węchu; etapach rozwoju seksualizmu u kobiet i mężczyzn od dziecka do
dojrzałości.

Po drugie – pies nie jest pogrzebany w tym, że przyzwyczaiłaś się doznawać
orgazm sama z sobą, nie możesz się blokować psychicznie i wmawiać sobie tego -
to naprawdę szkodzi - wszystko można sobie wmówić, a uważam, że z tym
przyzwyczajeniem nie masz racji.

Po trzecie – może już tak zniechęcona jesteś, że nie sięgniesz do cennej
lektury, którą Tobie podałam, a naprawdę warto, gdyż pożyczyłam tą książeczkę i
pomogła pewnej parze. Postanowiłam w związku z tym napisać w czym pies jest
pogrzebany. Bo pies jest pogrzebany w technice Twojego partnera, a nie w
przyzwyczajneiu. Przed kochaniem się – gra wstępna najlepiej seks francuski –
niech on zatacza kółeczka językiem wokół czubka łechtaczki, także seks oralny –
okrężne ruchy dłonią wyprostowaną, ale – ważne najlepiej w pozycji kobieta na
górze klęcząca albo stojąca, najprzyjemniej jest gdy biodra skierowane są do
przodu, do tego lekkie naciągnięcie skóry brzucha podczas takich pieszczot
doprowadza do szału, można zastosować techniki opisane w powyższej książce –
ćwiczenia odpowiednich mięśni aby móc je kurczyć, w takiej pozycji podczas
pieszczot możesz poczuć, że napięcie pewnych partii mięsni (chyba brzucha może
wywołać orgazm dużo szybciej)może wywołać orgazm jeśli ktoś ćwiczyłby może i na
zawołanie.

Ale teraz bardzo ważne. Do orgazmu można doprowadzić podczas seksu francuskiego
czy oralnego, ale załóżmy, że akurat do tego nie doszło, ale dochodzi do
zbliżenia i chodzi tutaj o to aby nie doprowadzić do spadku podniecenia u
kobiety. Dlatego kobiety z wyżej ułożoną łechtaczką powinny być głaskane
podczas stosunku – w ten sposób aby nie doprowadzić do spadku podniecenia.
Szczególnie przyjemne jest to gdy robione jednocześnie z ruchami partnera. Nie
może być tak, że zaczynasz się z nim kochać, on przez 10 minut nie dotyka
twojej łechtaczki, bo podniecenie spada, to tak jakby mężczyzna podczas
stosunku na 10 minut wyjął penisa z pochwy i ostygł zupełnie i wszystko
musiałabyś zaczynać od nowa. Oczywiste jest, że w takim wypadku seks będzie
sprawiał Tobie przyjemność, ale nie doświadczysz szczytu rozkoszy, bo napięcie
będzie ciągle spadało i rosło, ale nie wystarczająco wysoko. Po seksie
francuskim, proponuję pozycję od tyłu z jednoczesnym głaskaniem ruchami
okrężnymi łechtaczki. Skoro sama osiągasz to w minutę, po grze wstępnej i
odpowiednich pieszczotach partnera, jakie opisałam chyba wystarczy także
minuta. To tak na próbę proponuję, a pózniej zależy od Waszej inwencji – aby
łechtaczka była pobudzana można zastosować np. pozycję siedzącą tylną (między
nogami jego kolano – robisz tak aby ona ocierała się o jego nogę), podobnie-
siedząca przednia –ocierasz się o jego brzuch – to zależy od Waszej inwencji.
Możesz także spróbować ćwiczyć odpowiednie partie mięśni - ,których kurczenie
podczas stosunku sprawia przyjemność nie tylko partnerowi, ale sprawia, że
drażniona jest łechtaczka nawet bez pieszczenia rękami czy ocierania się o nogę
partnera. Jednak najprostszym i najszybszym rozwiązaniem są nie skurcze mięsni,
gdyż to wymaga czasu; ale to co opisałam powyżej czyli głaskanie łechtaczki
podczas stosunku.
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Jeszcze raz o orgaźmie.
katy.8 napisała:

> Hmm,czego to sie czlowiek nie dowie na forum :D
>
> afrodyta26 napisała:
>
> >Postanowiłam w związku z tym napisać w czym pies jest
> > pogrzebany. Bo pies jest pogrzebany w technice Twojego partnera, a nie w
> > przyzwyczajneiu. Przed kochaniem się – gra wstępna najlepiej seks f
> rancus
> > ki –
> > niech on zatacza kółeczka językiem wokół czubka łechtaczki, także seks or
> alny
> > okrężne ruchy dłonią wyprostowaną
>
> Najpierw afrodyta26 koniecznie postanowiła nam wskazać, gdzie leży martwy
pies;
>
> potem nauczyła nas,że najpierw jest seks francuski a potem seks oralny (czyli
> najpierw pijemy kawę a potem pijemy kawę).Gdyby ktoś nie wiedział,o co chodzi
> to przytoczę Encyklopedię Seksu : "Seks francuski CZYLI oralny to forma
> osiągania orgazmu u obu płci przez drażnienie narządów płciowych wargami lub
> językiem partnera". Oznacza to jak wyżej,że jedno i drugie jest tym samym. A
> skoro taka forma miłości potrzebuje ust i języka to kolejna rada
> afrodyty : "seks oralny okrężne ruchy dłonią wyprostowaną" -jest tu ni z
> gruszki ni z pietruszki..Ludzie,jak do końca nie wiecie to nie radźcie innym!
> Dziwne,ze w książce pani Wisłockiej tego nie napisali.

Aż kipi w Twojej wypowiedzi złośliwością, jestem ciekawa czemu swoją drogą,
może jesteś zdegustowaną żoną, niezadowoloną w łóżku, jednak jak się nie ma
prawdziwych argumentów tylko czepia się jak rzep psiego ogona to lepiej nie być
złośliwym bo można wyjść na idiotę tak jak ty....

Nawiązujesz do ksiązki Michaliny Wisłockiej - jeśli czytałaś ją to powinnaś
wiedzieć, że właśnie dzięki jej szczegółowym tłumaczeniom Michaliny Wisłockiej
wiele par rozwiązała problem z brakiem orgazmu u kobiety, a wynikiem braku
orgazmu była właśnie nieodpowiednia technika.

Nie rozumiesz tego co czytasz - jeśli twoja wypowiedz nie była podyktowana
złośliwością chyba jesteś analfabetką - nie stwierdzam, że najpierw musi być
seks francuski, a potem oralny, to była tylko moja propozycja, może być
odwrotnie, albo jeden z wariantów, zalezy od fantazji partnerów, gdyż pozwala
to osiągnąć odpowiedni stopień podniecenia kobiecie, chyba, że ty lubisz jak
mąż od razu ostro rżnie ciebie w dupala...

Co do przytoczonej przez ciebie definicji seksu francuskiego - definicje są
różne w zależności od autora, w tej książce masz taką w innej inną jednak każda
inteligentna osoba nie musi sięgać do różnych encyklopedii żeby wiedzieć, że
pojecie seks, seks francuski, seks oralny niekoniecznie wiąże się z
osiągnięciem orgazmu.

Twoja ostatnia wypowiedz to już w ogóle świadczy o tobie, że nie rozumiesz tego
co czytasz nic dziwnego, że jak ktoś nie rozumie to ma pózniej problemy w łóżku
tak jak ty..... : "Dziwne,ze w książce pani Wisłockiej tego nie napisali" Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Kurviki - rozważania naukowe!
Kurviki - rozważania naukowe!
Ruszyliśmy tropem kurvika
"Mam kurviki w oczach" - powiedziała o sobie posłanka Samoobrony Renata
Beger w udzielonym nam wywiadzie, który jeszcze przed publikacją wzbudził
ogromne emocje
"Kurvik" zaskoczył wszystkich. Wygadany Janusz Korwin-Mikke próbuje
zgadnąć,
co oznacza: - To zdrobniałe określenie kogoś, kto jest bardzo malutki i
bardzo niegrzeczny?



Posłanka Renata Beger raczej nie wejdzie do historii języka polskiego
Foto | Paweł Terlikowski
Dziś wraz z papierowym "Super Expressem" Weekend, a w nim wywiad z posłanką
Renatą Beger, który jutro zostanie zamieszczony także na stronie
www.superexpress.pl

Znany z krasomówstwa prezydent Lech Wałęsa prosi, żeby mu słowo
przeliterować. Po minucie wykrzykuje zdumiony: - "Kurvik"!!! Co to takiego?
Tłumaczymy. Po chwili zastanowienia Wałęsa demaskuje pana, który
opowiedział
Renacie Beger, co ma w oczach: - Pewnie chciał ją wykorzystać.

Sam Wałęsa na "kurviki" się nie zdecyduje:

- Poza wiekiem grzeszności jestem. Z męskich spraw pozostało mi golenie.
Poza tym takich słów nie używam, bo jestem po prawej stronie.

Damski czy męski?

Językoznawca, prof. Jerzy Bralczyk, dopytuje, czy "kurvik" padł z damskich
ust: - Prędzej spodziewałbym się tego od nieprzyzwoitego mężczyzny przy
kielichu niż od posłanki.

Bralczykowi "kurvik" kojarzy się nie najlepiej: - To zachęta do pewnych
zachowań erotycznych płynąca ze strony pań lekkich obyczajów. Bardziej
pasuje na pobocze szosy katowickiej niż do Sejmu.

- A mnie się podoba! - entuzjazmuje się Bohdan Łazuka, aktor. -ĘSoczyste to
i nowe. Ludzie to lubią. Po roli w filmie "Chłopaki nie płaczą" dostałem
mnóstwo pochwał od widzów. Podchodziły do mnie nawet starsze panie i
mówiły,
że pięknie przeklinałem. Renacie Beger też pięknie wyszło.

Seksapil lepszy

Seksuolog, prof. Lew-Starowicz, rozbawiony smakuje "kurvika": - Dosadne.
Wulgarne. Oddaje, na co kobieta ma w danym momencie ochotę. A ma
zdecydowanie ochotę na seks. Gdyby tłumaczyć z polskiego na nasze, znaczy
tyle co: wabik kobiety erotycznie rozbudzonej.

Prof. Starowicz słowo akceptuje, ale w rozmowach z kobietami, które mu się
podobają, nie będzie go używał:

- No, jak to zabrzmi: ma pani piękne "kurviki" w oczach! Kobieta może
poczuć
się obrażona. Pomyśli, że jest łatwa i szybka. Podczas terapii małżeńskiej
też nie zapytam pacjentki: Kiedy pani miała ostatnio "kurviki" w oczach?

- "Kurvik"? - oburza się Michalina Wisłocka, autorka "Sztuki kochania". -
Takich słów używają ludzie, którzy na co dzień "kurvują". Ja nie używam
wyrazów, w mojej poradni też nikt nie mógł. Pielęgniarki, którym zdarzyło
się przekląć, wysyłałam na zieloną trawkę.

Michalina Wisłocka uważa, że "kurvik" wyważa już otwarte drzwi: - Na ten
specyficzny błysk w oczach mamy określenie: seksapil.

Satyryk, Krzysztof Jaroszyński, jest za "kurvikiem": - To dobrze, że
polszczyzna się rozwija, powstają nowe wyrazy. Profesorom to się może nie
podobać, najważniejsze, żeby się przyjęło w potocznym języku. Sam
stworzyłem
ostatnio nowy wyraz: kurvis. To określenie młodej, rozrywkowej kobiety.
Skrzyżowanie k...y i urwisa. Przyjęło się.

Bez barier

Czy Renata Beger zmieni oblicze polszczyzny?

Socjolog Paweł Śpiewak, nie ma złudzeń: - Absolutnie nie. "Kurvik" to nic
nowego, to jeden z wielu wulgaryzmów. Dobrze, że pani Beger użyła tego
słowa
w wywiadzie. To świadczy o tym, kim ona jest. Patrzcie, drodzy wyborcy, na
kogo głosowaliście - na "kurviki".

Pisarka Joanna Chmielewska jest bardziej litościwa: - Język się zmienia.
Nie
ma sensu stawiać mu barier Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Sex w PRL
Sex w PRL
Wklejam ze strony www.durex.pl Jestem ciekawa waszych opinii na ten temat. Ja
jeszcze pamietam jak Polki handlowaly w Rumunii Biseptolem, gdyz wedlug
Rumunek mial on dzialanie antykoncepcyjne.A jak wy wspominacie sex w PRL?


Seks w PRL

W zgrzebnych latach Polski Ludowej seksualność człowieka, tak jak i jego
śmierć – były tematem tabu. Zobacz jak wyglądał seks i jakie metody
antykoncepcyjne stosowali Twoi rodzice w latach PRL.

Mizerna była edukacja seksualna młodego Polaka we wczesnych latach „peerelu”.
Podczas gdy w niemieckich rozgłośniach radiowych już od 1954 roku prowadzone
były na żywo audycje uświadamiające - polskie media na ten temat milczały
wstydliwie. Pierwszy w państwie – Władysław Gomułka - znany był ze swej
niechęci „do tych spraw”. Na własnej skórze przekonała się o tym Kalina
Jędrusik. Została wyklęta i na długo skazana na zapomnienie za swój sceniczny
erotyzm i głęboki dekolt.

Chcesz poznać klimat tamtych lat? Zachował się w prozie Leopolda Tyrmanda i
opowiadaniach Marka Hłaski. Postulowana wtedy „moralność socjalistyczna” nie
miała nic wspólnego z rzeczywistą obyczajowością seksualną. Młodzi edukowali
się samodzielnie, wertując nerwowo poradniki Michaliny Wisłockiej lub z
wypiekami na twarzy czytając rubrykę dr Lwa Starowicza w tygodniku studenckim
ITD (”Filipinka” i „Na przełaj” nie prowadziły takich rubryk). Poznaną teorię
przekuwali w czyn na łonie natury albo w czasie upojnych prywatek, których
nieodzownym rekwizytem było wino „marki wino” i zakazany jazz, a potem big
beat, słuchany z puszczanych na adapterze Bambino pocztówkowych płyt.

O antykoncepcji wiedziano niewiele. W kioskach Ruchu, gdzie stale brakowało
podpasek higienicznych, zawsze jednak można było dostać prezerwatywy. Apteki
zaopatrywały w dopochwowe, krajowej produkcji globulki Zet. Wizyty u
ginekologa wymagało dopasowanie krążka domacicznego, tzw. „pierścienia
Grafenberga”. A w Peweksie kupowało się zagraniczne spirale –
wewnątrzmaciczne wkładki antykoncepcyjne. Komu wtedy przyszło do głowy, że
jest to środek wczesnoporonny? Pigułka pojawiła się, wzbudzając wiele
kontrowersji, pod koniec lat sześćdziesiątych. Najczęściej stosowaną techniką
był stosunek przerywany. Bardziej świadome pary korzystały z kalendarzyka
małżeńskiego, wyliczając dni płodne na podstawie „metody Ogino – Knausa”.
A lekarz z Płońska, doktor Franciszek Benendo /1906-2001/, zalecał nawet, w
które dni płodne można począć chłopczyka, a w które dziewczynkę!

Pewna zmiana świadomości nastąpiła pod koniec lat 60. Dochodziły do nas echa
rozkwitającej na Zachodzie rewolucji seksualnej, w której „dzieci kwiaty”
głosiły wolną miłość. Polscy subskrybenci u progu lat 70, otrzymali pięknie
przez PWN wydane „Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, przybliżające egzotykę
uświęconego tradycją, pozbawionego zahamowań erotyzmu Wschodu, o którego
tajemniczej sile dowiesz się w najbliższym czasie na durex.pl.
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Mam qrwiki w oczach
Mam qrwiki w oczach
Ruszyliśmy tropem kurwika
"Mam kurwiki w oczach" - powiedziała o sobie posłanka Samoobrony Renata Beger
w udzielonym nam wywiadzie, który jeszcze przed publikacją wzbudził ogromne
emocje
"Kurwik" zaskoczył wszystkich. Wygadany Janusz Korwin-Mikke próbuje zgadnąć,
co oznacza: - To zdrobniałe określenie kogoś, kto jest bardzo malutki i
bardzo niegrzeczny?

Znany z krasomówstwa prezydent Lech Wałęsa prosi, żeby mu słowo
przeliterować. Po minucie wykrzykuje zdumiony: - "Kurwik"!!! Co to takiego?
Tłumaczymy. Po chwili zastanowienia Wałęsa demaskuje pana, który opowiedział
Renacie Beger, co ma w oczach: - Pewnie chciał ją wykorzystać.

Sam Wałęsa na "kurwiki" się nie zdecyduje:

- Poza wiekiem grzeszności jestem. Z męskich spraw pozostało mi golenie. Poza
tym takich słów nie używam, bo jestem po prawej stronie.

Damski czy męski?

Językoznawca, prof. Jerzy Bralczyk, dopytuje, czy "kurwik" padł z damskich
ust: - Prędzej spodziewałbym się tego od nieprzyzwoitego mężczyzny przy
kielichu niż od posłanki.

Bralczykowi "kurwik" kojarzy się nie najlepiej: - To zachęta do pewnych
zachowań erotycznych płynąca ze strony pań lekkich obyczajów. Bardziej pasuje
na pobocze szosy katowickiej niż do Sejmu.

- A mnie się podoba! - entuzjazmuje się Bohdan Łazuka, aktor. - Soczyste to i
nowe. Ludzie to lubią. Po roli w filmie "Chłopaki nie płaczą" dostałem
mnóstwo pochwał od widzów. Podchodziły do mnie nawet starsze panie i mówiły,
że pięknie przeklinałem. Renacie Beger też pięknie wyszło.

Seksapil lepszy

Seksuolog, prof. Lew-Starowicz, rozbawiony smakuje "kurwika": - Dosadne.
Wulgarne. Oddaje, na co kobieta ma w danym momencie ochotę. A ma zdecydowanie
ochotę na seks. Gdyby tłumaczyć z polskiego na nasze, znaczy tyle co: wabik
kobiety erotycznie rozbudzonej.

Prof. Starowicz słowo akceptuje, ale w rozmowach z kobietami, które mu się
podobają, nie będzie go używał:

- No, jak to zabrzmi: ma pani piękne "kurwiki" w oczach! Kobieta może poczuć
się obrażona. Pomyśli, że jest łatwa i szybka. Podczas terapii małżeńskiej
też nie zapytam pacjentki: Kiedy pani miała ostatnio "kurwiki" w oczach?

- "Kurwik"? - oburza się Michalina Wisłocka, autorka "Sztuki kochania". -
Takich słów używają ludzie, którzy na co dzień "kurwują". Ja nie używam
wyrazów, w mojej poradni też nikt nie mógł. Pielęgniarki, którym zdarzyło się
przekląć, wysyłałam na zieloną trawkę.

Michalina Wisłocka uważa, że "kurwik" wyważa już otwarte drzwi: - Na ten
specyficzny błysk w oczach mamy określenie: seksapil.

Satyryk, Krzysztof Jaroszyński, jest za "kurwikiem": - To dobrze, że
polszczyzna się rozwija, powstają nowe wyrazy. Profesorom to się może nie
podobać, najważniejsze, żeby się przyjęło w potocznym języku. Sam stworzyłem
ostatnio nowy wyraz: kurwis. To określenie młodej, rozrywkowej kobiety.
Skrzyżowanie k...y i urwisa. Przyjęło się.

Czy Renata Beger zmieni oblicze polszczyzny?

Socjolog Paweł Śpiewak, nie ma złudzeń: - Absolutnie nie. "Kurwik" to nic
nowego, to jeden z wielu wulgaryzmów. Dobrze, że pani Beger użyła tego słowa
w wywiadzie. To świadczy o tym, kim ona jest. Patrzcie, drodzy wyborcy, na
kogo głosowaliście - na "kurwiki".
Super Express Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: wysokie obcasy
Gość portalu: mjabol napisał(a):

> arriga napisał(a):
>
> > Pominąłeś jeden wątek, który starałam się zasygnalizować, że ten facet
> > potrzebował mnie do zaspokojenienia swoich potrzeb "seksualnych", rozmawia
> c
> o
> > tym ze mną, oglądać mnie, buciki, snuć tego typu historyjki, tego jestem
> pewna
> > w 100%, dlatego, gdy zaproponowałam kumpelstwo w czystej formie bez tych
> > rozmów z podekstami pod moim adresem to odpowiedział, że przestaliśmy
> odbierac
> > na tych samych falach... nie mam złudzęn co do jego intencji ale to była
> długa
> > znajomość i jednak mi żal, myślę, rozważam, że może mogłam inaczej to
> > rozstrzygnąć a mnie poniosły emocje, powiedzialam co myślę dość dosadnie i
>
> > słowa stały się ciałem...
>
> Czytając Twoje posty, arrigo, odnosze wrażenie, że nie łączyło was zwykłe
> kumpelstwo, a to za sprawą faktu iż jest małe prawdopodobieństwo aby dorosły,
> żonaty facet zwierzał się zwykłej koleżance z rzeczy które dla większości
> mężczyzn są często najsilniej strzeżoną tajemnicą. A to całkowicie zmienia
> postać rzeczy.
> Zakładając, że facet jest " normalny" ( tzn że nie afiszuje się ze swym
> problemem na prawo i lewo )dostrzegł szansę nawiąznia kontaktu z osobą ktora
w
> jego mniemaniu jakoś mogła by mu pomóc chociażby poprzez nawiązanie jakiejś
> gry, itp..Daleki jestem od moralizowania ale puszczając taką moralizatorską
> gadkę o zgniliźnie, kopnęłaś go w podbrzusze.
> Z własnego doświadczenia wiem, że mężczyzna ujawniając kobiecie jakiekolwiek
> fetyszystyczne czy dewiacyjne ( w pojęciu ogółu) zachowania naraża się
> poprostu na samobója. A on Ci zaufał, jak widać oczekiwał od Ciebie zbyt
wiele,
> chociaż monotematyczność jego potrzeb ( rozmowa tylko o fetyszach) jest dla
> Ciebie obroną.
> Mało jest zreztą kobiet które rozumieją jakiekolwiek odstępstwa od ogólnie
> przyjętych społecznie norm zachowań seksualnych.
> Przytocze tu cytat ze starej ale w wielu sprawach jakże aktualnej książki
> pt. "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej : "póki obydwie strony wyrażają na
> to zgode i czerpią z tego satysfakcje, to nawet najdziwniejsze zachowanie nie
> może być uznane za zboczenie". No właśnie, póki fetyszysta dostrzega poza
> szpilką jeszcze kobiete i jej potrzeby nie ma się czym martwić ani przerażać.
> Tylko jak to wytłumaczyć kobiecie?

no właśnie i pozwolę sobie Cię tutaj zacytować "póki fetyszysta dostrzega poza
> szpilką jeszcze kobiete i jej potrzeby nie ma się czym martwić ani przerażać"
ja tak się nie czułam mimo, że próbowałam kierować rozmowy tez na inne tory,
poruszać inne wątki... bez skutku najczęściej... wiem, że jest zblokowany i ma
problemy ze sobą i myślę dlatego asekuracyjnie wolał nie szukac "drugiego dna"
a celowo spłycał naszą więź do zabawy w formę aż poczułam przesyt i nastąiła
eskalacja, zaproponowałam układ bez tego obraził się i odmówił...
z drugiej strony interesuje mnie kiedy bliskie osoby powinny reagować i budzić
mówiąc prawdę, co myślą a kiedy rozumieć, akceptować, wspierać... kiedy
upodobanie staje się dewiacją? a kiedy jest zwykłym "smaczkiem" do rutyny życia
codziennego??:-) Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Jak doprowadzic ja do orgazmu?
Hej Mantis77,

Fajnie że jesteś. Przy takich chłopakach ja Ty, Gość25 i paru innych
(niewielu...) z tego forum, przestaję wstydzić się, że jestem facetem! A często
się wstydzę, za tych wszystkich samolubnych tępaków, którym przez sam fakt
posiadania penisa, wydaje się że są mężczyznami...

Masz rację - teraz macie Internet, prasę, pełne księgarnie i otwarte podejsćie
do seksu jest nawet "trendy". Nie mam więc usprawiedliwienia dla żadnego
nieuka! W latach gdy ja byłem szczeniakiem, była co najwyżej Michalina
Wisłocka, babcia już dzisiaj ;-) ale i ona dała mi impuls do myślenia. Nagle
dotarło do mnie że może być inaczej niż moja męska natura postrzega świat. I
było to wspaniałe odkrycie, które kompletnie zmieniło mój stosunek do Kobiet,
seksu i świata w ogóle. Czyli "dla chcącego...". A tzw. Ars Amandi to naprawdę
sztuka, mogę to dziś śmiało powiedzieć. Z moich partnerek każda była w łóżku
kompletnie (!!!) inna. Tak inna jak tylko inni mogą być ludzie, twarze,
charaktery. Przykładowo, jedne całowane po stopach, natychmiast odpływały
w "zaświaty", inne wpadały w taką śmiechawkę, że z mety było po ptakach ;-)
Jednym wystarczało 5 minut czułej pieszczoty by gwałtownie odlecieć, innym
nawet po godzinie było daleko do Nieba. Czasem wolały bym był trochę brutalny,
innym razem chciały by dotykać je jak skrzydłem motyla. Tak więc nie ma
uniwersalnej recepty na fantastyczny czy chociaż udany seks, bo każdy z nas
jest inny. Mało tego - ustawicznie zmieniamy się, w miarę jak dorastamy,
doświadczamy tego i owego, starzejemy sie itd. Niby to banał, ale mało kto z
nas tak _naprawdę_ to rozumie. Wystarczy poczytać to lub inne fora, ileż to
problemów niesie życie w związku, gdzie łóżko dzieli zamiast łączyć. Niestety,
ośrodki seksualne umiejscowione są w takich obszarach mózgu, do których nie
mamy dostępu na poziomie zwykłej świadomości. Największą sztuką jest tu zatem
wzajemne POROZUMIENIE oraz TOLERANCJA. A tysiąckroć łatwiej o to, gdy między
dwojgiem partnerów jest Miłość. Wtedy oboje chcemy ewoluować i dopasowywać się
do siebie nawzajem tak, by obojgu razem (i każdemu z osobna) było dobrze. Tyle
że bez elementarnej choćby wiedzy i podstaw tzw. kultury seksualnej jest to -
śmiem twierdzić - niemożliwe. Owszem, być może zdarzy się raz na 10 000 (a
raczej 10 000 000) wypadków, że trafimy na osobę, z którą bez żadnych
specjalnych zabiegów idealnie "dogadujemy się" w łóżku - ona lubi dokładnie to
samo co on, tak samo mocno/słabo i tak samo długo i w identyczny sposób, ale
szanse na to są - sami widzicie...

Nie chciałbym popadać w mentorski ton, ale kochani - uczcie się siebie
nawzajem. A gdy coś nie wychodzi - rozmawiajcie o tym ze sobą. Szczerze i od
razu! NIC tak nie psuje związku i nie oddala partnerów od siebie, jak
zaskorupianie się i trwanie w milczeniu.

Na koniec dwa słowa do Mantisa: jeśli uznasz za stosowne - powiedz to, co niżej
przytoczę, wszystkim swoim niepełnosprawnym koleżankom. Okay? Gdy miałem ze 20-
parę lat, niczego mi w urodzie/zdrowiu/wyglądzie nie brakowało i generalnie
podobałem się kobietom (oczywiście nie wszystkim, są gusta i guściki). Kiedyś
spotkałem na swej drodze niepełnosprawną dziewczynę. Z wyglądu średnio-
atrakcyjną (na marginesie dodam, że wg mnie każda jest atrakcyjną, gdy JEST
Kobietą...). Przez jakiś czas mieliśmy okazję bywać w swoim towarzystwie. Z
wolna odkrywałem w niej cudowną duszę, wielkie serce i wspaniały charakter. Im
lepiej ją poznawałem, tym bardziej byłem ślepy na jej wyraźnie widoczne
kalectwo. W końcu zupełnie przestał się dla mnie liczyć jej wygląd, bo
zakochałem się jak szalony w jej duszy i od tej chwili, do bólu marzyłem aby
kochać się z nią. Wziąć we władanie i pieścić to ciało, które nosiło w sobie
tak cudną duszę. Na sam dźwięk jej głosu, miałem natychmiast mocny wzwód i
byłem o krok od tego, by wszystkie gwiazdy zwaliły mi się na łeb. Jaki z tego
morał? Ha, seks/pożądanie to wcale nie ciało a najbardziej erogennym
punktem "G" jest nasz mózg...

Pozdrawiam wszystkich zwolenników Ars Amandi '-) Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Antykoncepcja-za czy przeciw?
Gość portalu: Samo Zdrowie napisał(a):

> Pani dr. Antepowicz stosuje metody naturalne, sama to nam powiedziała -
zajrzyj
>
> do watku "NPR-jakie termometry stosujecie".
> Doustne srodki antykoncepcyjne znajdują sie na liscie środków rakotwórczych
> wystarczy zajrzeć do Dz.Ustaw numer chyba 121.
> Warto też wybić na swiatowych D.E.S - a znajdziecie strony konsumenckie
kobiet,
>
> które stosowały leki (takze tabletki antyk.) z dodatkiem pewnego komponentu o
> nazwie DES. Było to w latach szescdziesiatych, w osiemdziesiątych dorosły
córki
>
> tych kobiet (nawet tych, które odstawiły te tabletki przed zajsciem w ciążę) -

> corki te miały problemy z zajsciem w ciąze, niektóre wrecz niedorozwiniete
> macice, brak przydatków. "DES-action ask your mother". To było
> oczywiście "bardzo dawno i nieprawda".U nas pisano o tym, nawet w jednej ze
> swych ksiązek Michalina Wisłocka dość szczegółowo ten problem opisała. Na
> naszym rynku jest mase środków, które dawno zostały wycofane na zachodzie.
> Przypominam sobie jak w czasie ciazy przepisano mi Turinal. Moja ciotka w
> Londynie (farmaceutka) za głowę się złapała, w Wielkiej Brytanii wycofano ten
> lek w 1971 z uwagi na pewne podejrzenia (maskulinizacja płodu) i natychmiast
> przysłała mi inne leki, bardziej według niej odpowiednie. Lekarz nic o tym
nie
> słyszał, upierał sie przy swoim, ja przy swoim.
> W USA i Niemczech - instruktorzy NPR dostają pieniądze za swa pracę
> (gdziekolwiek ją wykonują) od pana ministra zdrowia, istnieje wielkie
> zainteresowanie ekologicznym planowaniem rodziny, pojawiaja się fajne domowe
> aparaty do badania poziomu LH, juz niektóre sa juz w Polsce.

Bardzo proszę podać nazwy leków, które zawierały w swym składzie to tajemnicze
DES.
Jeżeli chodzi o lek o nazwie TURINAL to jest to środek o działaniu gestagennym,
stosowany w poronieniu nawykowym i zagrażającym, w niemożności zapłodnienia
spowodowanej nidoborem endogennego progesteronu. Owszem są i nowsze leki tego
typu. Nierozumiem tylko jak to się ma do antykoncepcji.
Musi Pani wiedzieć, że tabletki anty będą zawsze się cieszyć powodzeniem, gdyż
ich stosowanie reguluje miesiączki, zmniejszają ból, skracają czas trwania
krwawień, a tym samym wielu kobietom umożliwiają normalne funkcjonowanie w
dzisiejszym świecie. Sama Pani przyzna, że aparaty do mierzenia LH tego nie
potrafią.
Medycyna ma wątpliwości do różnych aspektów związanych z przyjmowaniem. Nie ma
jednak wątpliwości co do tego, że owe środki nie mają wpływu na płód. Jedynym
powikłaniem w tej kwestii jest większa możliwość ciąż mnogich.
Żeby mówić o działaniu tych leków należy zapoznać się z anatomią, fizjologią, a
dopiero potem mechanizmem działania.
Mam jeszcze pytanie, do wszystkich. Dlaczego neguje się jedne metody
antykoncepcji, a inne nie. Przecież efekt jest ten sam, nie powstaje nowe
życie. Przy czym przy braniu tabletek nie dochodzi do owulacji, a przy
naturalnych metodach dochodzi, a wystrzeganie się seksu ( tego co naturalne)
powoduje brak zapłodnienia i zmarnowanie jednej komórki jajowej.
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: 60. Rocznica zbrodni wolynskiej
Dnia 2003-07-10 21:24, Użytkownik Warcislaw Machura napisał:


| Wracam jednak do podstawowego mojego problemu i pisze to w 100%
| poważnie i bez zadnych podtekstow - jak uczyc o Wolyniu?
| Majac czy tez nie majac wzgledu na konsekwencje?
| Jak wygladajaca prawde?

| W kazdej klasie mam istna miedzynarodowke - jak to na Ziemiach
| Odzyskanych. Polacy z Polski centralnej, ze wschodu, potomkowie
| Ukraicow, Bialorusinow, Kaszubi.
| W wiekszosci o niewielkim poczuciu tradycji historycznej, traktujacy
| historie jako przedmiot szkolny i nic wiecej.
| I moje zadanie - uczynic z nich nie tylko ludzi przygotowanych do
| egzaminow na prawo, ale tez ludzi cokolwiek z historii rozumiejacych.
| Ale nigdy nie staram sie epatowac wielkimi literami (wracajac do
| poczatku watku). Wskazuje w dziejach wlasnie to, ze ocean krwi
| przelanej w dziejach ludzkosci powinien nas nauczyc tego, by nie
| powiekszac go o nowe doplywy.

|     Fajnie, tylko trzeba te dopływy najpierw prawidłowo zidentyfikować.

Oczywiscie. Ale, czydo zidentyfikowania nie wystarczy opis bez wielkich
slow?


        Gdzie mógłbym się zapoznać ze słownikiem dzielącym słowa na wielki i
niewielkie ?


W koncu przeciez Sejm przyjal deklaracje bez ludobojstwa. Czy
dobrze, ze zrobiono kroku ku pojednaniu, czy tez zle, bo zaklamano
historie i zdradzono pamiec pomordowanych?
Wedlug mnie to pierwsze.


        A według mnie nic konkretnego się nie stało. Politycy pokazali się
przed kamerami, ludzie pozostali przy swoim.


Powtarzam po raz kolejny w tym watku -
nie jestem przeciw ujawnianiu, naglasnianu faktow, ale przeciw
naduzywaniu wielkich liter dla rozniecania uczuc, ktore moga
stanac na drodze porozumieniu. Fajnie Feahisim wyzej napisal o tym.


        Uczucia można wzbudzić uzywając całkiem trywialnego słowa. Np "żabciu".


| A wielkie litery, niby niewinne, nigdy nie wiadomo, kiedy stana sie
| powodem mordu.

| Narod, Ojczyzna, to piekne slowa, ale czy nie staly sie w XX w.
| powodem zbrodni?
| I o tym tez trzeba uczyc.

|     Powodem czy pretekstem ? Wiem że wierzysz iż to miłość spowodowała
| wojnę trojańską, ale na ogół przymuje się że jednak szło o szmal i
| ambicje. Na Wołyniu było podobnie.

Z Ta Troja to oczywiscie troche zartuje, ale co do XIX i XX w?
uwazam jednak, ze uczucia nacjonalistyczne byly pierwotne i wazniejsze,
interesy materialne byly wtorne,


        Ale masz na to jakies argumenty ?


choc oczywiscie wiele razy
wykorzystywano nacjonalizm jako przykrywke dla pieniedzy.
W koncu na wojnie domowej traca wszyscy.


        Poza organizatorami, podobnie jak w totolotku.


Ani Polacy w koncu nie zyskali
na 300-letnim konflikcie ani Ukraincy. Jesli juz to zyskala Rosja i (do
czasu) Austro-Wegry.


        Narody straciły, ale paru polityków zyskało.


| Od nich
|  tylko będzie zależało czy zidentyfikują się ze zbrodniarzami czy
| raczej
|  z ukraińska inteligencją która też często była ofiarą ukraińskich
|  nacjonalistów. Współcześni Ukraińcy nie muszą brać na siebie żadnych
|  win, wręcz przeciwnie powinni się od nich odciąć. I wtedy będzie
| koniec
|  całej sprawy. Tylko aby sie naprawdę odciąć to trzeba dobrze
| wiedzieć od
|  czego, trzeba to umieć nazwać.

| Ale jak nazwac?
| Czy w tej chwili spor na temat wspolnej deklaracji polsko-ukrainskiej
| nie staje sie sporem o slowo?

|     Sporem o to czy oni dojrzeli do przyjaźni. Słowo jest tylko
| miernikiem. Jednym z wielu zresztą.

Ale jezeli uznamy, ze nie dojrzeli, to stawiamy przed saba dwa problemy:
kiedy dojrzeja?


        To jest nasz problem ? Jeśli tak to rada pani Michaliny Wisłockiej
brzmi : przeczekać.


i co robic do tego czasu - nic? zalozyc rece? czekac na Godota?


        Jedyne co na pewno powinniśmy zrobić to wyraźna deklaracja rządu i
wszystkich sił politycznych że wobec Ukrainy i Ukraińców nie ma i nie
będzie żadnych roszczeń materialnych za tamte czasy i tamte zbrodnie.
Nie ma możliwości prawnych, technicznych ani przede wszystkim nie leży
to w polskim interesie.
        No i jak się już sami zakotwiczymy to powoli trzeba ich wciągac do UE.


Poza tym, co to znaczy - nie dojrzeli - kto nie dojrzal. Wszyscy
Ukraincy (i wszyscy Polacy jesli juz)
Przeciez dyskusja w obu parlamentach pokazala jasno - jedni dojrzeli
inni nie.


        Politykujesz.


To uwazasz, ze nalezy stracic nadzieje na mozliwosc pojednania i opuscic
rece czy raczej po kropelce probowac przedrazyc te skale?


        Strasznie politykujesz.


Uwazam ze ta deklaracja jest tak kropla i dobrze, ze zostala uchwalona w
obu krajach. Mozna szykowac sie do nastepnej kropli.
A wiara, nadzieja i milosc niech beda przewodnikami - to nieglupie hasla.


        ..jeszcze po kropeelcee...


| Czy slowo to jest warte utracenia owej deklaracji?
| Moim zdaniem nie, jest ona zbyt wazna. Ukraincy w tej chwili go nie
| przelkna i z tego waznego aktu wyjda nici. Ale poczekajmy -
| ukrainskie poglady (jak kazde) beda ewoluowac - zyczmy Ukraincom
| bogatego, dobrze rzadzonego panstwa. W takim panstwie latwiej im
| bedziespojrzec na swoja przeszlosc krytycznie.
| I wszystko.

|     Deklaracja która omija istotę rzeczy jest potrzebna wyłącznie
| politykom. Znów idziemy bić bisurmany

(o kim to?)


        O Irakijczykach których to jedziemy wspólnie pokojowo stabilizować
uzbrojeni po zęby.
        Może jestem paranoikiem, ale jakoś mi się dziwnie zbiega czasowo okres
negocjacji naszych parlamentów nad treścią uchwały z chwilą gdy
dowiedzieliśmy się o "polskiej strefie odpowiedzialności".

Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: 60. Rocznica zbrodni wolynskiej


Adam Moczulski wrote:
|     Fajnie, tylko trzeba te dopływy najpierw prawidłowo zidentyfikować.

| Oczywiscie. Ale, czydo zidentyfikowania nie wystarczy opis bez
| wielkich slow?

    Gdzie mógłbym się zapoznać ze słownikiem dzielącym słowa na wielki i
niewielkie ?


Pierwszym znakiem jest to, ze slowo pisane powszechnie z malej litery
zapisuje sie wielka np wpierwszym poscie z tego watku:

"Poświęcenie pomnika upamiętniającego 60. Rocznicę Ludobójstwa
Na Ludności Polskiej Wołynia".
Zalozenia ortografii polskiej wymagaja w tym zdaniu tylko jednej
wielkiej litery.


| W koncu przeciez Sejm przyjal deklaracje bez ludobojstwa. Czy dobrze,
| ze zrobiono kroku ku pojednaniu, czy tez zle, bo zaklamano historie i
| zdradzono pamiec pomordowanych?
| Wedlug mnie to pierwsze.

    A według mnie nic konkretnego się nie stało. Politycy pokazali się
przed kamerami, ludzie pozostali przy swoim.


Po pierwsze, politycy to tez ludzie - radzilbym unikac manicheizmu.
Poza tym nie jestem pewien. Ludzie (rozumiem, ze nie-politycy) tez
czasem moga zmienic zdanie, moga wybaczyc, lub dojsc do wniosku, ze nie
kazdy Ukrainiec to morderca.

(...)


| Z Ta Troja to oczywiscie troche zartuje, ale co do XIX i XX w?
| uwazam jednak, ze uczucia nacjonalistyczne byly pierwotne i
| wazniejsze, interesy materialne byly wtorne,

    Ale masz na to jakies argumenty ?


Dokladnie takie same jak ty, by udowodnic slusznosc tezy przeciwnej.

(...)

| choc oczywiscie wiele razy wykorzystywano nacjonalizm jako przykrywke
| dla pieniedzy.
| W koncu na wojnie domowej traca wszyscy.

    Poza organizatorami, podobnie jak w totolotku.


Rola politykow, ideologow, przywodcow....
Przyklad np. Serbii potwierdza, ze inicjatorzy mordu czesto placa
najmniej. Nauka z tego, by uwazac, kiedy politycy w imie wielkich celow
zaczna namawiac do mordu. W koncu nie trzeba ich sluchac. A bez poparcia
mas politycy w kocu sa niczym - musza miec prochy na ktore moga rzucic
iskre. I tutaj czesto ci, ktorzy za nimi ida staja sie katami.

(...)


|     Sporem o to czy oni dojrzeli do przyjaźni. Słowo jest tylko
| miernikiem. Jednym z wielu zresztą.

| Ale jezeli uznamy, ze nie dojrzeli, to stawiamy przed saba dwa problemy:
| kiedy dojrzeja?

    To jest nasz problem ? Jeśli tak to rada pani Michaliny Wisłockiej
brzmi : przeczekać.


Jak dlugo? A co robic w miedzyczasie?
Zaminowac brzegi Bugu i wpuscic piranie?
Wysadzic w powietrze mosty?
Zrobic zapore z balonow, by nie lataly samoloty?
Przeciez pojednanie idzie samo - pojednanie mrowek szmuglujacych
papierosy, pojednanie Polakow zatrudniajacych na czarno Ukraincow do
czarnej roboty.
Tam nikt o Wolyniu nie gada.
Czekanie nie ma sensu, bo w koncu zwyciezy wlasnie taki model zapomnienia.


| i co robic do tego czasu - nic? zalozyc rece? czekac na Godota?

    Jedyne co na pewno powinniśmy zrobić to wyraźna deklaracja rządu i
wszystkich sił politycznych że wobec Ukrainy i Ukraińców nie ma i nie
będzie żadnych roszczeń materialnych za tamte czasy i tamte zbrodnie.
Nie ma możliwości prawnych, technicznych ani przede wszystkim nie leży
to w polskim interesie.
    No i jak się już sami zakotwiczymy to powoli trzeba ich wciągac do UE.


I zgoda. Nie daj Boze jeszcze temat granic ruszyc....


| Poza tym, co to znaczy - nie dojrzeli - kto nie dojrzal. Wszyscy
| Ukraincy (i wszyscy Polacy jesli juz)
| Przeciez dyskusja w obu parlamentach pokazala jasno - jedni dojrzeli
| inni nie.

    Politykujesz.


Dlaczego? Przeciez jedni glosowali za, a drudzy przeciw. To fakt.
Naprawde nie wierzysz w to, ze politycy moga tez miec poglady?


| To uwazasz, ze nalezy stracic nadzieje na mozliwosc pojednania i
| opuscic rece czy raczej po kropelce probowac przedrazyc te skale?

    Strasznie politykujesz.


Oj, cos Ci sie wszystko kojarzy....


| Uwazam ze ta deklaracja jest tak kropla i dobrze, ze zostala uchwalona
| w obu krajach. Mozna szykowac sie do nastepnej kropli.
| A wiara, nadzieja i milosc niech beda przewodnikami - to nieglupie hasla.

    ..jeszcze po kropeelcee...


Skojarzenia siegaja zenitu....:-)

(...)


| (o kim to?)

    O Irakijczykach których to jedziemy wspólnie pokojowo stabilizować
uzbrojeni po zęby.


Domyslilem sie ze o to chodzi po wyslaniu tego postu, gdy odpowiadalem
na nastepny. Tam tez napisalem co o tym mysle.


    Może jestem paranoikiem, ale jakoś mi się dziwnie zbiega czasowo
okres negocjacji naszych parlamentów nad treścią uchwały z chwilą gdy
dowiedzieliśmy się o "polskiej strefie odpowiedzialności".


Nie trzeba byc paranoikiem by zobaczyc ta zbieznosc. Osobiscie uwazam
jednak ze jesli nawet tak bylo to skutki moga byc pozytywne.
Niejedna droga prowadzi do Rzymu.

Pozdrawiam
Warcislaw Machura
wmach@wp.pl



Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: 60. Rocznica zbrodni wolynskiej
Dnia 2003-07-11 21:57, Użytkownik Warcislaw Machura napisał:


|     Fajnie, tylko trzeba te dopływy najpierw prawidłowo zidentyfikować.

| Oczywiscie. Ale, czydo zidentyfikowania nie wystarczy opis bez
| wielkich slow?

|     Gdzie mógłbym się zapoznać ze słownikiem dzielącym słowa na wielki
| i niewielkie ?

Pierwszym znakiem jest to, ze slowo pisane powszechnie z malej litery
zapisuje sie wielka np wpierwszym poscie z tego watku:

"Poświęcenie pomnika upamiętniającego 60. Rocznicę Ludobójstwa
Na Ludności Polskiej Wołynia".
Zalozenia ortografii polskiej wymagaja w tym zdaniu tylko jednej
wielkiej litery.


        Mi to raczej wygląda na pierwszy znak iż w polskich szkołach uczy się
ortografii bez zrozumienia jej istoty.


| W koncu przeciez Sejm przyjal deklaracje bez ludobojstwa. Czy dobrze,
| ze zrobiono kroku ku pojednaniu, czy tez zle, bo zaklamano historie i
| zdradzono pamiec pomordowanych?
| Wedlug mnie to pierwsze.

|     A według mnie nic konkretnego się nie stało. Politycy pokazali się
| przed kamerami, ludzie pozostali przy swoim.

Po pierwsze, politycy to tez ludzie - radzilbym unikac manicheizmu.


        Owszem wykazują pewne podobieństwa do innych ludzi, jednak jeśli chodzi
o egotyzm to bardzo trudno znaleźć ich odpowiedniki wśród reszty istot
dwunożnych bez piór, za to z szerokimi płaskimi paznokciami.


Poza tym nie jestem pewien. Ludzie (rozumiem, ze nie-politycy) tez
czasem moga zmienic zdanie, moga wybaczyc, lub dojsc do wniosku, ze nie
kazdy Ukrainiec to morderca.


        A znasz takiego co tak sądzi ? I czy zmienił zdanie ?


(...)

| Z Ta Troja to oczywiscie troche zartuje, ale co do XIX i XX w?
| uwazam jednak, ze uczucia nacjonalistyczne byly pierwotne i
| wazniejsze, interesy materialne byly wtorne,

|     Ale masz na to jakies argumenty ?

Dokladnie takie same jak ty, by udowodnic slusznosc tezy przeciwnej.


        Jednak mam dużo więcej. Chociażby brzytwę Ockhama. W tym konkretnym
przypadku wszystkie zbrodnie da się wytłumaczyć czynnikami materialnymi.
Natomiast nie da się wytłumaczyć ideą narodową chociażby okrucieństw
popełnianych na cywilach.


(...)

| choc oczywiscie wiele razy wykorzystywano nacjonalizm jako przykrywke
| dla pieniedzy.
| W koncu na wojnie domowej traca wszyscy.

|     Poza organizatorami, podobnie jak w totolotku.

Rola politykow, ideologow, przywodcow....
Przyklad np. Serbii potwierdza, ze inicjatorzy mordu czesto placa
najmniej. Nauka z tego, by uwazac, kiedy politycy w imie wielkich celow
zaczna namawiac do mordu. W koncu nie trzeba ich sluchac. A bez poparcia
mas politycy w kocu sa niczym - musza miec prochy na ktore moga rzucic
iskre. I tutaj czesto ci, ktorzy za nimi ida staja sie katami.


        Masy są zdolne do poparcia wszystkiego jeśli mają nadzieję że przy
okazji coś na tym zarobią.


(...)

|     Sporem o to czy oni dojrzeli do przyjaźni. Słowo jest tylko
| miernikiem. Jednym z wielu zresztą.

| Ale jezeli uznamy, ze nie dojrzeli, to stawiamy przed saba dwa problemy:
| kiedy dojrzeja?

|     To jest nasz problem ? Jeśli tak to rada pani Michaliny Wisłockiej
| brzmi : przeczekać.

Jak dlugo? A co robic w miedzyczasie?
Zaminowac brzegi Bugu i wpuscic piranie?
Wysadzic w powietrze mosty?
Zrobic zapore z balonow, by nie lataly samoloty?


        Masz jakieś późne objawy ADHD ?


Przeciez pojednanie idzie samo - pojednanie mrowek szmuglujacych
papierosy, pojednanie Polakow zatrudniajacych na czarno Ukraincow do
czarnej roboty.
Tam nikt o Wolyniu nie gada.


        Zatrudniłeś że wiesz ?


| Poza tym, co to znaczy - nie dojrzeli - kto nie dojrzal. Wszyscy
| Ukraincy (i wszyscy Polacy jesli juz)
| Przeciez dyskusja w obu parlamentach pokazala jasno - jedni dojrzeli
| inni nie.

|     Politykujesz.

Dlaczego? Przeciez jedni glosowali za, a drudzy przeciw. To fakt.
Naprawde nie wierzysz w to, ze politycy moga tez miec poglady?


        Jakby mieli to by sobie ograniczyli tym elektorat i przegrali następne
wybory. Obowiązuje selekcja negatywna.


| To uwazasz, ze nalezy stracic nadzieje na mozliwosc pojednania i
| opuscic rece czy raczej po kropelce probowac przedrazyc te skale?

|     Strasznie politykujesz.

Oj, cos Ci sie wszystko kojarzy....


        Bo wygłaszasz frazesy i myślisz że jesteś taki sprytny by uformować
lepszych ludzi dawkując im prawdę. A tak można z nich zrobić tylko masy.
Bezładny tłum ludzi z mętlikiem w głowach których każdy może popchnąć
wszędzie, nie tylko do głosowania na UE.


| Uwazam ze ta deklaracja jest tak kropla i dobrze, ze zostala
| uchwalona w obu krajach. Mozna szykowac sie do nastepnej kropli.
| A wiara, nadzieja i milosc niech beda przewodnikami - to nieglupie
| hasla.

|     ..jeszcze po kropeelcee...

Skojarzenia siegaja zenitu....:-)


        To szczęście że tym razem Kwaśniewskiego goleń nie rozbolała przed
uroczystością, ale ja nie mam sklerozy więc i złudzeń co do szczerości
jego przemówienia.


(...)

| (o kim to?)

|     O Irakijczykach których to jedziemy wspólnie pokojowo stabilizować
| uzbrojeni po zęby.

Domyslilem sie ze o to chodzi po wyslaniu tego postu, gdy odpowiadalem
na nastepny. Tam tez napisalem co o tym mysle.

|     Może jestem paranoikiem, ale jakoś mi się dziwnie zbiega czasowo
| okres negocjacji naszych parlamentów nad treścią uchwały z chwilą gdy
| dowiedzieliśmy się o "polskiej strefie odpowiedzialności".

Nie trzeba byc paranoikiem by zobaczyc ta zbieznosc. Osobiscie uwazam
jednak ze jesli nawet tak bylo to skutki moga byc pozytywne.


        Ale moga też być negatywne, chociażby dlatego że cele misji są
niesprecyzowane więc o jej klęskę nietrudno.

Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: orgazm kobiety..macie jeszcze inne propozycje??
orgazm kobiety..macie jeszcze inne propozycje??


txt o osiaganiu orgazmu przez kobiety wg Michaliny Wislockiej.widzialam
duzo
pytan do doktora na ten temat,wiec mam nadzieje,ze to choci troszke
pomoze
kobietom... dziala...:))

Gimnastyka seksualna

Gdy przypominam sobie różne problemy z jakimi pojawiały się pacjentki w
poradni
seksuologicznej nierzadko przychodziły młode zakochane dziewczyny,
których
partnerzy narzekali wspominając dawne przygody, że kobiety, z którymi
się
spotykali, potrafiły pieścić swojego partnera skurczami i falowaniem
mięśni
macicy, co zwiększało napięcie seksualne.

Dlaczego u ciebie zawsze cisza na morzu, jesteś taka zimna, a jedyną
aktywną
osobą jestem ja? Pacjentki przychodziły zrozpaczone, bo i chłopak jakoś
się im
wymykał, a najgorsze, że nie wiedziały o co właściwie chodzi. Trzeba
przyznać,
że niewiele kobiet, prócz tych oczywiście, których zawodem był seks, wie
o co
chodzi w tej materii. Istota rzeczy polega na świadomych skurczach i
rozkurczach mięśni pochwy w czasie stosunku. A tego można się nauczyć!

Umięśnienie dolnej części pochwy tworzy coś w rodzaju ósemki. Górny
pierścień
mięśni otacza cewkę moczową, potem krzyżują się obejmując przedsionek
pochwy,
dalej znów się krzyżują i tworzą pierścień dookoła odbytnicy. Świadomie
można
doprowadzić do zwężenia wejścia do pochwy kurcząc mięśnie cewki
moczowej, tak
jakbyśmy chciały zatrzymać mocz.

Podobnie skurcz mięśni odbytnicy uzyskujemy w ten sposób, jakbyśmy
chciały
zatrzymać stolec. Gdy poćwiczymy skurcze mięśni otaczających cewkę
moczową oraz
mięśni dookoła odbytu, skurcze takie zwężają i ścieśniają przedsionek
pochwy.
Rozkurcz wyżej opisanych mięśni powoduje rozluźnienie światła pochwy. W
ten
sposób kurcząc i rozkurczając naprzemiennie te dwa zwieracze wywołujemy
coś w
rodzaju ruchliwego pulsowania przedsionka pochwy.

Warto skojarzyć skurcze i rozkurcze w ten sposób, że rozkurczamy przy
wprowadzaniu członka, a skurczamy go w czasie wycofywania. Nie wystarczy
wiedzieć jak to się robi, a koniecznie trzeba co wieczór przez 10 minut
uprawiać ćwiczenia tych mięśni, podobnie jak inne ćwiczenia
gimnastyczne.
Wieczorne ćwiczenia powinny wejść w nawyk, podobnie jak codzienne
czyszczenie
zębów.

Jeżeli chcemy sprawdzić czy skurcz jest dostatecznie mocny, można wsunąć
do
pochwy dwa palce i ćwiczyć na nich skurcze i rozkurcze. Palcami czujemy
intensywność skurczów mięśni pochwy, a gdy osiągamy już dużą sprawność w
tej
gimnastyce, kurczymy pochwę tak silnie, żeby przytrzymywała palce i
uniemożliwiała ich wycofanie. Ćwiczenia z palcami mają tę zaletę, że
możemy
dokładnie ocenić, czy skurcze nasilają się w miarę upływu czasu i w
jakim
stopniu.

Jeżeli ćwiczymy intensywnie skurcze w przebiegu w całej ciąży, potrafimy
przy
porodzie maksymalnie rozluźnić mięśnie krocza, co zapobiega pęknięciu
ujścia
pochwy przy rodzeniu się główki, co pozwala uniknąć nacinania krocza. W
jakim
stopniu można wpływać na rozluźnianie mięśni pochwy widać w przypadkach
gdy
poród odbywa się w ciepłej wodzie. Ciepło powoduje rozluźnienie
wszystkich
mięsni krocza i jak zauważyłam w szwedzkim szpitalu położniczym w
Goteborgu,
nie było w ogóle potrzeby nacinania krocza u kobiet rodzących, ponieważ
bez
problemu przepuszczało główkę dziecka.

Następną sytuacją, w której się przydaje umiejętność skurczów pochwy to
połóg -
okres poporodowy. Ćwiczymy skurcze nadal, nie przerywając, żeby nie
tracić ich
dotychczasowej kurczliwości i w ten sposób bardzo szybko pochwa wraca do
rozmiarów i układu przedporodowego. Jak wynika z rozlicznych pożytków
kurczliwości pochwy warto się nauczyć tej umiejętności.


to jest tekst z jakegos serwera,ale czytalam tez ksiazkeMichaliny
Wislockiej
pt''''sztuka kochania'''',w ktorej zwracala uage,ze ta gimnastyka,pomaga
rowniez
kobietom w osiagnieciu orgazmu,no i sprawia ogromna przyjemnosc
artnerowi:))
pozdrawiam




moja siostra z niemiec(matka trojga dzieci) opowiedziała mi,że
lekarze tamtejsi
radzą kobietom następujące ćwiczenie:
najpierw trzeba sobie wyobrazić windę, która otwiera się i wchodzą
do niej
pasażerowie (maksymalne rozluźnienie mięśni pochwy)
potem winda jedzie na 1 piętro i winda zatrzymuje się, potem wjeżdża
na drugie
i znowu się zatrzymuje, a potem na trzecie
(najsilniejsze "zaciskanie") i
powoli zjeżdża na dół, znów zatrzymując się na kolejnych piętrach.
Polecam, pozdrawiam ćwiczące.
A zdrugiej strony lepiej ćwiczyć w ciągu dnia, tak aby wieczorem
można było już
zobaczyć efekty w przemiłej praktyce...
pozdrawiam
ana
Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku



Temat: Idealny odpowiednik seksualny
Idealny odpowiednik seksualny
Witajcie.
Tym razem z tematów nie koniecznie najprostszych.
Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewna myśl i jestem ciekaw czy podejmiecie
polemikę. Czysto akademicką polemikę dodam, gdyż nie będzie to o historii
czysto z życia wziętej. Choć pośrednio a i owszem.
Do rzeczy zatem.
Wszyscy sobie zdajemy sprawę z tego jak skomplikowaną rzeczą jest seksualność
człowieka. Jednak w zależności od płci sprawa wygląda inaczej. Chodzi mi
konkretnie o osiąganie orgazmu przez partnerów w trakcie współżycia.

Mężczyzna.
O tym jak "prosta w obsłudze" jest seksualność mężczyzny rozwodziliśmy się
mniej więcej w wątku "Męskie Libido".
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15128&w=55792732&a=55792732
Generalnie sprawa wygląda tak że jeśli facet nie posiada jakichś większych
problemów zdrowotnych, to pomijając częstotliwość i ochotę orgazm prawie
zawsze i prawie u każdego faceta wieńczy stosunek seksualny. Napisałem
"prawie" gdyż zostawiam sobie margines błędu na wyjątki potwierdzające regułę.
Zatem krótko mówiąc facet + sex = orgazm tak w 9,5 przypadków na 10.

Kobieta.
No właśnie... i tutaj zaczynają sie "schody". Sprawa orgazmów u kobiety to
temat rzeka na niejedną profesurę. Występowanie podniecenia, wilgotność
pochwy, i wszystkich innych symptomów seksualnych przed, w trakcie i po
stosunku wcale nie gwarantuje, że stosunek zakończy się orgazmem. Mówi sie, że
kobieta orgazmu musi się nauczyć, że kobieta musi sie seksualnie rozbudzić,
że kobieta musi poznać samą siebie. itp. itd. Jednak to wszystko ciągle nie
gwarantuje, że osiągnie pełna satysfakcję w trakcie współżycia. Jeśli dobrze
pamiętam różne dane statystyczne, szacuje sie, że nawet ok. 30% kobiet NIGDY
nie osiąga orgazmów w trakcie współżycia. Jak dla mnie koszmar ale takie są
fakty.

A teraz cytat który podkusił mnie by założyć ten wątek. Będzie z klasyki
polskiej seksuologii czyli Pani Michalina Wisłocka i "Sztuka Kochania" zatem:

"Opowiadała mi pacjentka, że po dwudziestu latach względnie udanego
małżeństwa, w którym współżycie nie sprawiło jej nigdy satysfakcji seksualnej
przy stosunku, a z wielkim trudem przy podrażnieniu łechtaczki, rozeszła się z
mężem z przyczyn niezwiązanych bezpośrednio z ich współżyciem fizycznym. W
jakiś czas potem poznała na urlopie mężczyznę znacznie od niej starszego i na
pozór niezbyt interesującego. Pomimo braku wyraźnego zainteresowania nim,
jakiś przypadkowy zupełnie pocałunek wyzwolił nagle gwałtowne pożądanie, które
pozwoliło poznać przeżycia, o jakich jej się dotąd nie śniło.
Przy pierwszym stosunku partner jej zauważył z humorem, że aż trudno w to
uwierzyć, aby mogła być taka dziewicą (w sensie seksualnym) po dwudziestu
latach małżeństwa i urodzeniu dwojga dzieci. Znajomość ich trwała zaledwie
miesiąc, ale przeżycia, jakich doznała w tym czasie, pozwoliły jej uwierzyć w
to, że ziemia może się poruszyć w chwili szczytowania uniesień kochanków, jak
to opisywał Ernest Hemingway w Komu bije dzwon. Zakończyła swą opowieść uwagą,
że gdyby nie to spotkanie, sądziłaby zawsze, że takie przeżycie pojawiają się
jedynie w wyobraźni powieściopisarzy i nie maja nic wspólnego z rzeczywistością."
Michalina Wisłocka - "Sztuka kochania" wydanie dwunaste; s.195
Podaję źródło dla tych co mają ochotę poczytać.

Dobra, tyle fachowej literatury. A teraz życie, albo samo życie a konkretnie
samo.zycie2. Jakiś czas temu na tym forum był wątek założony przez kobietę o
takim właśnie nicku.
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15128&w=47998995&a=47998995
Przeczytajcie historię. Jak dla mnie niesamowite "story". Na tym forum w
trakcie ostatniego półrocza zetknąłem się z jeszcze kilkoma podobnymi
historiami. Te dwie (książka i cytowany wątek) jednak jako najbardziej
wyraziste utkwiły mi w pamięci i skłoniły do refleksji nad dopasowaniem
seksualnym mężczyzny do kobiety.

Nieprzypadkowo pisze w takiej kolejności. Mężczyzna do kobiety a nie kobieta
do mężczyny jak to się zwykło w naszym społeczeńswtie mówić. Facet jako tzw
"reproduktor" czyli dawca nasienia z natury ma łatwe zadanie seksualne.
Oczywiście mam na myśli zdrowego faceta bez problemów czy zaburzeń
seksualnych. Nawet przy niskim libido osiąga prawie zawsze przy stosunku
orgazm. Kobieta nie.

Dlatego uważam, że kobieta powinna umieć sobie "dobrać" faceta pod względem
seksualnym. W przeciwnym razie istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy nie
zazna rozkoszy pełnej satysfakcji ze współżycia seksualnego, które przecież
determinuje nasze istnienie. Musi znaleźć swój idealny odpowiednik seksualny,
taki który spowoduje, że ziemia się poruszy. Owszem można sobie znaleśc faceta
dobrego czułego, zaradnego, przystojnego i tak dalej .... Będzie się z nim
świetnie żyło ale nie współżyło. Będzie można ciągnąc ten wózek zwany
małżeństwem może nawet i przez całe życie i zestarzeć się tak, ale może być i
tak że skończy się jak w cytowanej przez mnie historii. Dlaczego ??? "przez te
cholerne orgazmy".
Kobiety, które z wieloma partnerami osiągają bez problemu orgazmy są przez
naturę "uszyte na rozmiar uniwersalny" pasują do wielu mężczyzn. Zaś kobiety,
które nie osiągają orgazmów pasuję jedynie do niektórych typów faceta, którego
musi sobie odnaleźć gdzieś tam... wśród tłumu. Który nie dość, że w łóżku to
jeszcze w życiu musi się sprawdzić.

Podsumowując zaryzykował bym tezę, że każda z Was drogie Panie posiada swój
ideał seksualny, który bez problemu wprowadzi Was na szczyty rozkoszy tylko
trzeba mieć na tyle szczęścia, rozumu czy czegoś tam jeszcze (sam nie wiem
czego), żeby umieć odnaleźć, spotkać, związać się z odpowiednim facetem. W
przypadku chybionego wyboru facet choćby stanął na głowie nie da wam pełni
szczęścia seksualnego. Dlatego nie ma co obarczać do końca mężczyzn za to, że
czasami kobieta nie ma orgazmu, czasami czytaj zawsze, ale w konkretnych
przypadkach poszczególnych par.

Ciekaw jestem co Wy na takie postawienia sprawy ????????

Pozdrawiam
Avide. Przeczytaj wszystkie posty z tego wątku
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • erfly06132.opx.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało wyszukane 214 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4

    © 2009 Najlepszy miesiąc kawalerski w Polsce !!! - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates